Yann Martel, Życie Pi
Wydawnictwo Albatros
Okładka twarda
Ilość stron 384
„Zycie Pi” to jedna z tych książek, które miałam ochotę przeczytać już od kilku lat. Po zdobyciu nagrody Man Booker Prize w 2002 roku i poleceniu mi przez wielu przyjaciół z pewnością nie miałam zamiaru czekać tak długo od publikacji, aby ją przeczytać – ale niestety, podobnie jak w przypadku wielu blogerów książkowych, mój stos książkę do przeczytania stale rośniei dopiero w zeszłym toku udało mi się po nią sięgnąć. Tamtą czytałam z biblioteki, a teraz Wydawnictwo Albatros wydało „Życie Pi” w przepięknej szacie graficznej.
Opowieść, która łączy fantazję z przygodą, opowiada historię Pi, tamilskiego chłopca, którego rodzina postanawia sprzedać swoje zoo w Indiach, aby przenieść się za granicę. Po niefortunnym zdarzeniu Pi dryfuje w szalupie i z niedowierzaniem przetrwa 227 na pokładzie z tygrysem bengalskim o imieniu Richard Parker.
Wielowarstwowa powieść, której bohater jest uduchowiony, jeszcze zanim stanie przed różnymi przeciwnościami, gdy walczy o przetrwanie. na początku historii jesteśmy świadkami, jak Pi – który urodził się jako Hindus – spotyka chrześcijaństwo i islam i staje się wyznawcą trzech religii.
Znaczna część historii dotyczy zarówno naszego niezachwianego instynktu przetrwania, jak i tajemnicy dziczy orazogromnej nieznanej. Melodyjna proza autora ilustruje jałowy, ale piękny krajobraz, a Pi cierpi z rąk Matki Natury, nieszczęścia i umysłu.
Poetycka, liryczna i pięknie napisana książka to prowokująca do myślenia opowieść, która przemawia do czytelników na całym świecie. W swej istocie powieść o dorastaniu, jesteśmy świadkami samopoznania i duchowej podróży bohatera, który przetrwa wbrew przeciwności losu. Obfita w tematy duchowe i religijne, samoocenę, znaczenie rodziny i naturę zwierząt, Życie Pi to bogata opowieść o moralności, wierze i cienkiej linii między faktem a fikcją. Końcówka mnie rozwaliła na łopatki i długo nie mogłam dojść do siebie po przeczytaniu. Polecam!
Też mam chęć na tę książkę już od kilku lat, ale ciągle jakoś mi z nią nie po drodze ;)
OdpowiedzUsuń