Liane Moriarty, Sekret mojego męża
Wydawnictwo Znak
Okładka miękka
Liczba stron
Kiedy czytałam poprzednią książkę Liane
Moriarty Wielkie
kłamstewka byłam zachwycona. Uważam, że to jest literatura na
poziomie, która usatysfakcjonuje kobietę w każdym wieku.
„Najdroższa Cecilio! Jeśli czytasz ten list, to
znaczy, że nie żyję…”
Od chwili przeczytania tego cytatu moje myśli
błądziły tylko wokół tego. Co jest w tym cholernym liście???!!! Tej książki nie
było na mojej czytelniczej liście, ale po Wielkich kłamstewkach już
wiem, że tej autorce zawsze będę dawać szansę. Poza tym po tym cytacie
pragnęłam poznać o co chodzi w tej zagadce, chciałam dać się wciągnąć w tę
tajemnicę i ją rozwiązać. I historia mnie tak pochłonęła, że w każdej wolnej
chwili ją czytałam, żeby jak najszybciej rozwikłać ten sekret. A kiedy ją już
musiałam odłożyć znów myślami powracałam do bohaterek.
Cecilia Fitzpatrick osiągnęła wszystko, o czym można zamarzyć – jest
businesswoman, podporą lokalnej społeczności, oddaną żoną i matką. Jej życie
jest równie uporządkowane i nieskazitelne jak jej dom. Jednak ten list odmieni
wszystko, nie tylko w jej przypadku: Rachel i Tess ledwie ją znają, a jednak
również odczują dramatyczne następstwa tajemnicy jej męża.
Nie będę mówiła zbyt wiele o fabule, ale to bardzo
złożona historia, która zaczyna się od historii trzech kobiet. Każda z nich
odkrywa tajemnicę zmieniającą życie...
Powiązania między bohaterkami są głębsze niż nam się
wydaje. A list to tylko wierzchołek góry lodowej. Moriarty tak umiejętnie
prowadzi narrację, że miałam wrażenie, iż stoję obok tych kobiet. Jakbym sama
była bohaterką tej książki.
Autorka w niezwykle sprytny sposób połączyła wątki
bohaterek. W pewnym momencie wydawało mi się, że historia biegnie w
dziesięciu różnych kierunkach, jednocześnie okazało się, że kroczyła w jednej,
konkretnej linii. Nie spodziewałam się, że niektóre sytuacje, szczegóły mogą mieć,
aż tak ogromny wpływ na życie, które w jednej minucie, w maleńkiej chwilce może
obrócić się o 180 stopni, a konsekwencje tego będą nas prześladować do końca
dni.
Historia, która wprawia w osłupienie. Cudowna,
szczera, intrygująca. Bolesna, prawdziwa, rujnująca. Ukazująca różne rodzaje
relacji międzyludzkich. Bohaterki tak różne, ale wszystkie zmagające się z
podobnymi problemami. I każdej z nich kibicujemy, i współczujemy, i martwimy
się. A przy okazji rwiemy włosy z głowy i obgryzamy paznokcie.
Zakończenie jest genialne, fenomenalne i
przecierałam oczy ze zdziwienia. Autorka powiedziała wszystko, co miało być
powiedziane, jednak odczułam ukłucie niepokoju i książka pozostawiła na mojej
ręce gęsią skórkę. Właśnie takie proste, z pozoru nieskomplikowane historie
wzbudzają we mnie dyskomfort. Ale w moim przypadku to dobrze. Bo znaczy to, że
książka zrobiła na mnie wrażenie.
Z pozoru to nie jest biało-czarna książka. Każdy z
bohaterów ma jakąś tajemnicę, każdy coś ukrywa. Autorka w bardzo uczciwy sposób
ukazała obraz sytuacji, który może dotknąć najzwyklejszą, najbardziej
przeciętną rodzinę z przedmieścia. Książka zmusiła mnie do refleksji o tym, że
życie przypadkowych, obcych ludzi może być ze sobą powiązane i nawet o tym nie
mamy zielonego pojęcia.
„Sekret mojego męża” to książka zupełnie inna
niż wszystkie. W kategoriach opowiadania i tworzenia fabuły Autorka stworzyła
dzieło na najwyższym poziomie. Historia mnie wciągnęła, nie mogłam się oderwać
od czytania, moje zaangażowanie wyniosło więcej niż 100%. To kawał dobrej
literatury, którą polecam dla każdej kobiety. To była jedna z lepszych lektur
jakie czytałam w ostatnim czasie. Dlatego koniecznie przeczytajcie tę książkę.
Jeśli szukacie naprawdę czegoś godnego uwagi.
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu!
Widzę, że książka w moim typie, chętnie przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńJestem zaintrygowana po recenzj Pauliny, pragnę przeczytać tę książkę.
OdpowiedzUsuń