Katy Evans,
Ladies man
„Tahoe Roth to
najlepszy przyjaciel Malcolma Sainta. Człowiek o twarzy anioła i duszy diabła.
Ten facet, którego jedno spojrzenie powoduje przyspieszone bicie serca, seks
traktuje jak lekarstwo na wszystko. Gina jest piękną dziewczyną, która w
obecności Tahoe woli być ostrożna. Kiedyś ją odrzucił, a ona odrzuciła jego.
Oboje czują się rozbici. Wygląda na to, że tych dwóch części nie można już ze
sobą połączyć. Choć czują do siebie niewiarygodną chemię i fantazjują o sobie
bez opamiętania, pozostają jedynie przyjaciółmi. W końcu Gina uświadamia sobie,
że jedyny facet, którego pragnie to uparty i niedostępny Tahoe Roth.”
Dawno nie
czytałam tak beznadziejnej książki. Owszem Tahoe nawet mi się podobał. Typowy
playboy, ale w pozytywnym znaczeniu, bo po prostu wzbudza sympatię. Ale Gina
mnie rozwaliła na łopatki. Zachowywała się jak nastolatka, dla której tylko
ważny jest wygląd. 70 % książki zajmują jej zachwyty nad Tahoe, jaki to on nie
jest seksowny, a przez resztę zastanawiała się nad swoim wyglądem i to, że budzi się w nocy, aby poprawić
makijaż, żeby przypadkiem chłopak jej nie zobaczył bez. Co proszę???
Niby jest to
książka z elementami erotyki, ale coś autorce nie wyszło. Bo przez całą powieść
samego seksu nie mamy w ogóle, natomiast pod koniec książki, wręcz się wylewa.
Mam wrażenie, że był pomysł, ale nie do końca przemyślany i niewykorzystany. Książkę przeczytałam w jeden wieczór, jest lekka i nic oprócz tego nie wnosi. Dlatego jeśli macie ochotę na coś odmóżdżającego to jak najbardziej mogę polecić. Jednak nie sądzę, że zapamiętacie ją na dłużej. Jedyne, co mi się podobało to okładka.
*
M. Leighton, Jesteś
moim zawsze
„– Dobranoc,
księżycu. Gwiazdki, dobranoc – mamroczę, dotykając palcami niewielkiego
okienka. – Dobranoc, świetliki, przylećcie znów rano. Ta książka nie jest
baśniowym romansem. To podróż pełna cierpienia i straty, nadziei i szczęścia.
Jest zarówno boleśnie tragiczna jak i niesłychanie piękna. To historia miłosna.
Opowiada o prawdziwym uczuciu – takim, które dostrzega Cię w nocy i tuli, gdy
płaczesz. O miłości, z której nie chcesz zrezygnować i odpuścić – takiej, o
której wszyscy marzą, ale tylko nieliczni ją znajdują. Oto nasza historia.
Prawdziwa opowieść o łączącej nas miłości.”
To taka
niepozorna książka, po której człowiek nie spodziewa się, aż tak ogromnego
zmiażdżenia. Czytałam z zapartym tchem. Przepiękna, rozwalająca na łopatki
historia o miłości, która wystawiona jest na ogromną próbę. Każda strona
przesiąknięta jest mnóstwem emocji, bólu, cierpienia, ale też radości i cudu.
Tak naprawdę to
historia o mnie. Bo doświadczenia życiowe autorki i moje są takie same. Dlatego
jeśli myślicie, że książki są fikcją to nie jest to prawda (chyba, że fantasy).
Samo życie to najlepszy scenariusz do tworzenia powieści. Dla mnie bomba, chociaż wiem, że nie każdemu przypadnie do gustu.
*
Colleen Hoover, It ends with us
„Lily Bloom
zawsze płynie pod prąd. Nic dziwnego, że otworzyła kwiaciarnię dla osób, które…
nie lubią kwiatów, i prowadzi ją z pasją i sukcesami. Gdy poznaje przystojnego
lekarza Ryle’a Kincaida i rodzi się między nimi wzajemna fascynacja, Lily jest
przekonana, że jej życie nie może być już lepsze.
Tak mogłaby skończyć się ta historia. Jednak niektóre rzeczy są zbyt piękne, by mogły trwać wiecznie. To, co się kryje za idealnym związkiem Lily i Ryle’a, jest w stanie dostrzec jedynie Atlas Corrigan, dawny przyjaciel Lily. Kiedyś ona była dla niego bezpieczną przystanią, teraz sama potrzebuje takiej pomocy. Nie zawsze jesteśmy bowiem dość odważni, by stanąć twarzą w twarz z prawdą… Szczególnie gdy przynosi ona tylko cierpienie.”
Tak mogłaby skończyć się ta historia. Jednak niektóre rzeczy są zbyt piękne, by mogły trwać wiecznie. To, co się kryje za idealnym związkiem Lily i Ryle’a, jest w stanie dostrzec jedynie Atlas Corrigan, dawny przyjaciel Lily. Kiedyś ona była dla niego bezpieczną przystanią, teraz sama potrzebuje takiej pomocy. Nie zawsze jesteśmy bowiem dość odważni, by stanąć twarzą w twarz z prawdą… Szczególnie gdy przynosi ona tylko cierpienie.”
Jak zwykle
Colleen Hoover stworzyła powieść chwytającą za serce i poruszającą trudne
tematy. Faktycznie, temat przemocy jest bardzo przykry, jednak ta powieść mnie
nie powaliła. Polubiłam bohaterów, autorce parę razy udało się mnie zaskoczyć,
ale nic poza tym. Zakończenie okazało się po prostu słuszne – Lily podjęła
najlepszą decyzję z możliwych. Niestety nie uroniłam nawet jednej łzy. Wiem, że
dla autorki to bardzo osobista historia, rozumiem to i współczuję, ale książka
jakoś specjalnie nie wpłynęła na moje życie. Szczerze? Liczyłam na jakąś śmierć
lub wypadek. Nie dostałam tego, więc jestem troszkę zawiedziona i książkę
polecam, ale bez jakiś specjalnych zachwytów.
Każdy z prezentowanych przez Ciebie tytułów czeka już w mojej biblioteczce i nie mogę doczekać się ich lektury.;)
OdpowiedzUsuńkocieczytanie.blogspot.com
Mi ogólnie nie przypadła do gustu część o Rachel, ale lubiłam właśnie Tahoe, więc mogłabym się zastanowić nad książką, ale teraz widzę, że raczej nie mam po co sięgać. :) Pozostałe dwie pozycje mam w planach i nie mogę się doczekać :)
OdpowiedzUsuńHoover już kupiłam i niebawem sięgnę :) Długo zastanawiałam się nad "Jesteś moim zawsze", ale trochę obawiam się klimatów z "Tysiąca pocałunków" (które zupełnie mi się nie podobały), dlatego też na razie nie wstrzymam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło,
Paulina z naksiazki.blogspot.com
Podzielam Twoje zdanie na temat książki "Jesteś moim zawsze" ♡ Historia Nate i Lucy poruszyła mną doszczętnie :) Łzom nie było końca :(
OdpowiedzUsuńCo do Colleen Hoover, to czytałam jej najnowszą książkę i jak na początku nie mogłam się wkręcić w fabułę to później poszło jak z płatka, pochłonęłam ją jednym tchem i ostatecznie jestem zachwycona :)
Pozdrawiam, Gosia :)
Mam w planach wszystkie te trzy książki. "Ladies man" zbiera średnie recenzje, więc na razie sobie ją odpuszczam i zostawiam na potem. "Jesteś moim zawsze" - z tego co wiem to chyba głównym wątkiem jest choroba? Ja po "Tysiąc pocałunków" Tillie Cole - której od miesiąca nie mogę dokończyć, też odkładam historie z chorobami na później. Muszę odpocząć od takich tytułów. "It Ends with Us" zbiera takie opinie, że chcę ją natychmiast mieć. Szczerze mówiąc nie wiem czemu jej jeszcze nie zamówiłam :D Uwielbiam autorkę, więc książkę przeczytam na pewno i mam nadzieję, że mi się spodoba. Liczę na to, że "rozwali" mnie emocjonalnie :).
OdpowiedzUsuńMam ochotę na Hoover już od jakiegoś czasu, więc myślę, że sięgnę po tę książkę :)
OdpowiedzUsuńTytuły do sprawdzenia na czytelniczej skórze ;), póki co kurczowo trzymam się Christie :)
OdpowiedzUsuńConfess leży na polce i czeka na lepsze czasy, a tu juz kolejna polecana książka tej autorki! Jestem okropna!
OdpowiedzUsuńLadies Man przeczytam tylko z ciekawości, bo dostanę od koleżanki do przeczytania. It ends with us... dało mi trochę do myślenia. Myślę też, że ta książka pomogła wielu osobom. Bardzo też bym chciała przeczytać Jesteś moim zawsze, sam opis mnie kusi i myślę, że ta książka będzie piękna.
OdpowiedzUsuńpotegaksiazek.blogspot.com
dopisuję do listy Jesteś moim zawsze, jesień to idealna pora na takie ciepłe historie! Hoover nie lubię, a Ladies man... po tym co napisałaś nie zmieniłam zdania, bo i tak nie miałam jej w planach. pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNa wszystkie trzy z przyjemnością się skuszę :)
OdpowiedzUsuńŻadnej książki nie czytałam, ale mam w planach kiedyś je przejrzeć :)
OdpowiedzUsuńO wszystkich książkach słyszałam, ale nie miałam okazji jeszcze przeczytać. Póki co myślę, żeby przeczytać Hoover.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam.
Wpadłam jednak dzisiaj :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam tylko fragment o 'It ends with us'. Musisz mi wybaczyć, ale targają mną emocje i o niczym innym nie chcę teraz myśleć.
Co do tej książki, wydaje mi się, że kto nie przeżył czegoś takiego w swoim życiu, nie będzie zachwycony tą powieścią, chyba że ma ogromne pokłady empatii i jest się w stanie wczuć w rolę poszczególnych bohaterów. I nie mówię tutaj tylko o byciu ofiarą bezpośrednio, ale także o osobach, które widziały takie sytuacje u bliskich im osób albo słuchały ich relacji.
Nie potrzebowała śmierci, wypadków ani niczego innego, żeby popłakać się kilka razy. Zaznaczam, że choć jestem wielkim wrażliwcem, dawno żadna książka tak na mnie nie wpłynęła i nie wycisnęła tylu łez. Musiałam robić przerwy w czytaniu. Potrafiłam wczuć się w rolę zarówno ofiary, jak i oprawcy. Jestem świeżo po lekturze i nie ukrywam, ta książka wywarła na mnie ogromne wrażenie.
Szanuję jednak Twoje zdanie, nie wszystkim się musi podobać.
Buziaki :*
Teraz to już sama nie wiem, na początku chciałam przeczytać :Jesteś moim szczęście" ale potem przeczytałam maaasę negatywnych recenzji, dużo osób było zawiedzionych a tutaj u Ciebie nagle pochwały :) Koniec końców pewnie sie skuszę bo nigdy nic nie wiadomo, są gusta i guściki :)
OdpowiedzUsuńbooklicity.blogspot.com
Chętnie przeczytam wszystkie trzy. Zapowiadają się bardzo ciekawie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. i zapraszam do mnie :)
Kasia
http://misskatherinesblog.blogspot.com
IG @misskatherinesblog (https://www.instagram.com/misskatherinesblog/)
Z chęcią sprawdzę "Jesteś moim zawsze" kiedy przyjdzie mi ochota na romans. Niestety pewnie nie zniosłabym zachowania Giny z "Ladies Man"... nie mam cierpliwości do takich bohaterek ;)
OdpowiedzUsuńBook Beast Blog
It ends with us - dla mnie to lektura obowiązkowa :)
OdpowiedzUsuńJa w końcu powinnam zmierzyć się z Hoover ;)
OdpowiedzUsuńNo i cóż ja mam zrobić? :P W kwestii "Ladies Man" nie spodziewałam się chyba niczego innego, jak kolejnej nieudanej lektury Evans. Może to niesprawiedliwe, ale raz zawiodłam się na twórczości autorki (przy okazji "Real") i infantylność głównej bohaterki obrzydziła mi lekturę do tego stopnia, że jak do tej pory nic nie skłoniło mnie, żeby po raz kolejny sięgnęła po książkę tejże pani. Jak widać słuszne :P Nad "Jesteś moim zawsze" bardzo poważnie się zastanawiam, bo odniosłam wrażenie, że ostatnio Filia wydaje same historie ze śmiertelną chorobą w tle i... kurcze, wierzę, że ta może być równie piękna, ale ile można? Nie wiem, muszę chyba zrobić sobie przerwę :P A Hoover... cóż, zaskoczyłaś mnie, że autorka nie porywa, ale to w końcu Hoover, tak czy siak przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe propozycje książkowe, które z chęcią przeczytam :)
OdpowiedzUsuńDziewczyny z klubu książki "Przeczytaj & podaj dalej" wielokrotnie zachwalały Colleen Hoover, a ja nie przeczytałam jeszcze żadnej powieści tej autorki. Pewnie w końcu się skuszę, choć chyba daruję sobie ten tytuł, o którym wspominasz. ;)
OdpowiedzUsuń