Tytuł: Zapach szkoły
Autor: Maria Kordykiewicz
Wydawnictwo: Novae Res
Liczba stron: 165
Oprawa: miękka
Szkoła kojarzy
mi się z czasem beztroski, nostalgii, kiedy wszystko wydawało się proste i
człowiek jeszcze niczym się nie przejmował. Dorosłe życie wydawało się tak
odległym zjawiskiem, że aż nieprawdopodobnym.
Dzisiaj
chciałabym Wam polecić książkę Marii Kordykiewicz „Zapach szkoły”. Pani Maria jest
nauczycielką. Przybliża nam wydarzenia ze swojego dzieciństwa, szkoły – tej samej,
do której chodził także jej tato, a później z dorosłego już życia. Z relacji autorki wynika, że bardzo miło
wspomina czas nauki, swoje koleżanki, a nawet nauczycieli. Pani Maria nie
chciała uczyć, jednak jej losy potoczyły się zupełnie inaczej. Zamiast na
Politechnikę swoje życie związała ze szkołą i nauczaniem.
Z książki bije
niesamowite ciepło. Pani Maria przytacza różne anegdoty z czasów kiedy sama
była uczennicą (z koleżankami organizowała pokazy mody na przerwach w sali, robiła
różne psikusy nauczycielom, a nawet dzieli się z czytelnikiem sposobami na
ściąganie), jak i wtedy kiedy została nauczycielką (przywołuje z pamięci wycieczki
organizowane ze swoimi uczniami, na które sami zarabiali np. zbieraniem kamieni).
Sama pani Maria
jawi się jako wspaniała, ciepła kobieta, która widać, że znajduje się w
odpowiednim czasie i miejscu. Pracuje z pasją, z powołaniem, nikogo nie pomija
i przede wszystkim umie zjednywać sobie ludzi, z którymi później współpracuje.
Ma zarówno świetny kontakt z uczniami, jak i ich rodzicami.
Czytając tę
cieniutką książeczkę zauważyłam, jak ogromnie zmieniło się nauczanie. Dzisiaj
nie do pomyślenia jest ukaranie ucznia – dawniej chleb powszedni. Jednak nie
raz moi bliscy wspominali, że czasem ta metoda była dobra. Ponadto często
zdarza się, że nauczyciel nie umie poradzić sobie z dzieciakami, ponieważ
autorytet nauczyciela troszkę upadł. Wiadomo, że są jeszcze nauczyciele, którzy
wcale nie muszą brać uczniów na podstrach, żeby byli spokojni na lekcjach, ale
szacunek trzeba sobie wypracować. Bo ktoś powie, że to wina młodzieży, ale czy
ja wiem? Nie ma gotowego przepisu na nauczanie i osiąganie sukcesu. Na wszystko
trzeba sobie zapracować tak jak pani Maria, która nie absolutnie nie posuwała
się do kar cielesnych.
Wychować młodego
człowieka – to nauczyć go wiary w siebie i ludzi, pobudzić w nim najlepsze
struny charakteru; wreszcie pokazać mu drogę prawdziwych ideałów.
Za egzemplarz
dziękuję:
Serdecznie
polecam przyszłym nauczycielom.
Buziaki,
Paulina
Tylko słaby nauczyciel próbuje siać postrach na lekcjach. Dobry nauczyciel potrafi swoich uczniów zainspirować i wtedy nie musi uciekać się do metod tego pierwszego. Książkę chętnie przeczytam. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPięknie powiedziane. I takie prawdziwe. W pełni się zgadzam.
UsuńCiekawa książka ile bym oddała, żeby teraz powrócić do tych lat. Ale to już tak jest będąc dziećmi marzymy o byciu dorosłym, kiedy już jesteśmy to marzymy by na powrót stać się dzieckiem :-)
OdpowiedzUsuńJa ostatnio bardzo często powtarzam, że chciałabym być znowu dzieckiem... Ale cóż... czasu się nie cofnie ;)
UsuńJestem bardzo ciekawa tej książki. Znam temat z własnego doświadczenia, chętnie zatem poczytam o wspomnieniach pani Marii.
OdpowiedzUsuńJa też kończę kierunek nauczycielski, więc kiedyś chciałabym być taką nauczycielką jak Pani Maria :)
UsuńJak widać to bardzo interesująca pozycja ;)
OdpowiedzUsuńOch, chętnie bym wróciła do szkolnych czasów na choć jeden dzień. Zawsze miło wspominam tamte czasy ;)
Właśnie ja też :)
Usuń