7.2.18

Anna Tabak, Deadline na szczęście



Wydawnictwo Zysk i S-ka
Liczba stron: 312
Okładka: miękka

„Ewa, ambitna menedżerka, nie waha się ani sekundy, gdy na horyzoncie pojawia się szansa awansu czy choćby nagrody. W biurze spędza długie godziny, bez żalu rezygnując z życia towarzyskiego i powoli tracąc kontakt z własnym mężem. Zupełnie nie spodziewa się nadchodzącego huraganu, który zburzy jej uporządkowaną codzienność. Jeden nieszczęśliwy wypadek, jeden telefon, jedna szybka decyzja. Co ma z tym wspólnego zwariowana siedmiolatka, niesforny labrador Browar i wszystko gryzący chomik Hubert? I czy cokolwiek może się okazać ważniejsze od dotrzymania deadline’u w pracy?”

Kiedy czytałam „Bursztynowego anioła” Anny Tabak nie wiem czemu, ale ułożyłam sobie w głowie, że kolejna książka będzie kontynuacją powieści. Na szczęście bardzo miło zostałam zaskoczona, ponieważ „Deadline na szczęście” to nowa, inna powieść i do tego niezwykle przyjemna.

Muszę przyznać, że do Ewy przez pierwszą część książki w ogóle nie poczułam sympatii. Wyniosła, zarozumiała, karierowiczka, która myśli tylko o sobie. Poświęca rodzinę, męża, przyjaciół, swoją młodość na gonienie za terminami, tabelkami. Dlatego nie mogłam zrozumieć postępowania Ewy. Ma cudownego, wspaniałego męża, którego w  ogóle nie docenia. Już w poprzedniej powieści autorki zauważyłam, że ma ona wspaniały dar do kreowania rewelacyjnych męskich postaci. Takich, o których każda z nas marzy. Z tego, co wiem Anna Tabak pracowała w korporacji. I muszę przyznać, ze jeśli faktycznie praca tam tak wygląda jak zostało to przedstawione w książce to od razu uciekałabym, gdzie pieprz rośnie. Kiedy zaczęłam czytać „Deadline na szczęście” poczułam się, jakbym znalazła się w jakimś ogromnym zachodnim mieście, co najmniej jakby to był Nowy Jork. Poza tym po lekturze książki wiem, że nie chciałabym pracować w takim miejscu.

Dopiero Ewa, jak dla mnie, okazała się człowiekiem w momencie zaopiekowania się córką przyjaciółki. Chociaż także wtedy potrafiła zawieźć najbliższych, ale koniec końców obudziła się z letargu. Miejmy nadzieję, że na dłużej, a nie tylko na chwilę.

Natomiast moją sympatię od pierwszego momentu wzbudził  mąż Ewy, Jacek. Dobry, mądry, kochający, wspierający. Kobieta ma szczęście na wyciągniecie ręki, ale absolutnie nie potrafi tego docenić. Również bardzo radosną i pocieszającą postacią jest mała Julka. Żywe srebro, które od pierwszego momentu pojawienia się poprawia humor. Dołożyć do tego psa Browara i chomika Huberta, cała trójka tworzy mieszankę radości!

„Deadline na szczęście” Anny Tabak bardzo przyjemnie mi się czytało i z czystym sumieniem mogę ją śmiało polecić każdej kobiecie bez względu na wiek. Pisarka poruszyła takie tematy i wykreowała takie sytuacje, że każda z nas już ich doświadczyła – notoryczny brak czasu, problemy w małżeństwie, w pracy, pogoń za pieniądzem i karierą.

Przepiękna opowieść o miłości, szczęściu i odnajdywaniu siebie oraz tego, co jest najważniejsze w życiu. Przyjemna lektura na chłodny wieczór, którą błyskawicznie pochłoniecie. Ja jestem na tak!

Za książkę dziękuję Wydawnictwu! 

Buziaki, Paulina

5 komentarzy:

  1. Imię Browar to najlepsze imię świata! Chociaż już wyobrażam sobie jak wołam przez park psa, a ludzie się odwracają z nadzieją na darmowe piwo ;) faktycznie, książka wydaje mi się całkiem lekka i przyjemna, trochę skojarzyła mi się z „We wspólnym rytmie” Moyes ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Książka jeszcze czekam w kolejce na lekturę. Mam nadzieję, że mnie również przypadnie do gustu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię takie książki, dlatego chętnie po nią sięgnę. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Z Twojej recenzji wynika, że może to być fajna, ciepła opowieść :) Zachęciłaś mnie!

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo ciekawa recenzja. Myślę że chętnie ją przeczytam i będzie mi się podobała :) Pozdrawiam i zapraszam do siebie www.wspolczesnabiblioteka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Pięknie dziękuję za każdy komentarz. Moje opinie są całkowicie subiektywne, więc jeśli nie zgadzasz się ze mną, jak najbardziej to szanuję.
Zapraszam na mój instagram @readingmylove ;)