Wydawnictwo
Egmont
Okładka :
twarda
Liczba stron:
344
Jeżycjadę udało
mi się jeszcze raz przeczytac w zeszłym roku, kiedy byłam w 6 miesiacu ciazy.
Chciałam zdążyć przed porodem. Seria ta jest pełna ciepła, miłości, szczerości
i mądrości, bije z niej radość i czytelnik czerpie mnóstwo radości. Zaśmiewałam
się wręcz podczas czytania. I wydaje mi się ,że ta lektura miała wpływ na
mojego młodszego synka, który jest niesamowicie pogodnym dzieckiem, cały dzień
mógłby się tylko śmiać. Dziękuję za to Jeżycjadzie i samej autorce ;)
A teraz całkiem
już na serio. Marzyłam o przeczytaniu tej książki w momencie, kiedy dostrzegłam
zapowiedzi w Internecie. Widziałam, że tomisko jest opasłe i będzie to
przepyszna lektura. Jednak na żywo okazała się jeszcze piękniejsza. Grube
kartki, twarda oprawa, wstążeczka, jednak treść wprost zatyka dech w
piersiach. W najnowszej książce Małgorzaty Musierowicz znajdziemy
mnóstwo smaczków. Fani z cała pewnością pokochają te książkę i oczywiste
chciałoby się jeszcze.
Po otwarciu
ukazuje się naszym oczom mapa z zaznaczonymi ważnymi miejscami wspomnianymi w
Jeżycjadzie - kamienica Borejków, szpital, teatr, kino itd.
Książka ułożona
jest alfabetycznie. Pod literkami zostały ukryte prawdziwe historie(jak
nauczyła swojego brata Stasia czytać) rodzinne zdjęcia, pamiątki, anegdotki,
listy od czytelniczek, krzyżówki, które układała z bratem i mamą (chirurgiem
szczękowym!) , dyktanda swoich dzieci.
Jestem
zafascynowana mamą autorki - panią Zofią. To ona zawsze dostawała do
przeczytania jako pierwsza powieści córki i umiała nie tylko chwalić, ale dawać
drobne, lecz trafne rady i celne uwagi. Poza tym to ona weryfikowała wszystkie
przypadki medyczne w Jeżycjadzie i dzięki niej pojawia się tak wiele cytatów
łacińskich, bo wymagała od swoich dzieci, aby uczyły się języków obcych.
tworzyła także kroniki rodzinne - wszystkie zapiski, wspomnienia zbierała w
grube teczki (jejku uwielbiam takie zorganizowane osoby ).
Jak na koła
książkowego przystało moją uwagę zwróciły zakładki do książki używane w
Jeżycjadzie - a było ich aż 32 (zainteresowanych oczywiście odsyłam do książki,
bo sama nic nie zdradzę :D)
Na samym końcu
czytelnik dostaje także do zapełnienia 2 żółte strony. Jednak ja się nie
ośmielę i tutaj może się tylko wpisać pani Musierowicz.
Podsumowując: TOŻ
TO PO PROSTU ENCYKLOPEDIA. Dzięki temu albumowi słowo encyklopedia właśnie
nabrało pozytywnego znaczenia. Bo tę książkę chce się po prostu czytać,
przeglądać, dotykać kartki i je wąchać. I jeszcze... I jeszcze... Podejrzewam,
że życiorys pani Musierowicz, rodzinne przygody i anegdoty stanowią inspirację
do napisania jeszcze kilku takich tomów (o co bardzo proszę).
Jeśli chcecie
poznać niepublikowane dotąd ilustracje, ciekawostki, cytaty czy przysłowia od A
do Ż to koniecznie zaopatrzcie się w to cudowne wydanie. Naprawdę warto.
Za egzemplarz
serdecznie dziękuję wydawnictwu Egmont!
Chętnie wzbogacę swoją biblioteczkę o to wydanie. 😊
OdpowiedzUsuń