Tytuł: Japonki nie tyją i się
nie starzeją
Autor: Naomi Moriyama, William Doyle
Wydawnictwo: Muza
Liczba stron: 286
Oprawa: miękka
Wiecie moi Kochani, co kojarzy mi się z Japonią? Oczywiście „Czarodziejka z Księżyca”,
czyli Usagi Tsukino! Gdyby ktoś nie oglądał to bohaterka ma 14 lat i jest
mieszkanką Tokio. Kiedy byłam dzieckiem uwielbiałam tę bajkę. Mogłam ją oglądać
godzinami, ciągle i bez końca:)
Jednak bajka ta
nie sprawiła, że od pierwszego wejrzenia zakochałam się w Japonii. Ale co zauważyłam? Przecież Usagi tyle jadła, a nigdy nie miała problemów z otyłością :D więc coś jest na rzeczy ;) a dzisiaj sięgam po książkę „Japonki nie tyją i się nie
starzeją” Naomi Moriyama. Naomi urodziła się i wychowała w Tokio. I to jest
kolejna książka z serii wybrałam-się-do-Stanów-i-utyłam. Historia podobna jak u
Koreanek. LINK TUTAJ
Naomi mieszkając w Nowym Jorku przytyła 12 kilogramów
i po powrocie do Japonii na nowo odkryła tajniki tokijskiej kuchni, które
zbawiennie wpłynęły na ciało (na duszę pewnie też).
Książka jest
troszkę poradnikiem, a troszkę księgą kucharską. Składa się z 6 rozdziałów. Po
pierwsze, Naomi wyjawia sekrety tokijskiej kuchni, czyli m.in. dieta Japończyków
opiera się na soi, rybach i ryżu oraz jedzą oni o wiele mniejsze porcje
podawane w małych naczyniach. Co jest bardzo ważne to przede wszystkim to, że
kuchnia japońska ma łagodny smak. A to zapewne wpływa dobrze na nasze
podniebienie. Po drugie,
omawia siedem filarów japońskiej kuchni, do których należą ryby, warzywa, ryż,
soja, makarony, herbata i owoce. Po trzecie,
zasypuje nas przepisami, np. na kulki ryżowe, dashi (bulion sporządzony z ryb i
warzyw morskich) czy marchewkowe tofu.
Autorka
przekonuje, że nasze kuchnie także możemy przekształcić w te tokijskie,
ponieważ sprzęty i zastawa nieznacznie różnią się od siebie. Szczegółowo
wymienia, co mamy w domu, a co jest nam
potrzebne do przygotowywania japońskich potraw.
Szczególnie
spodobał mi się rozdział 6 zatytułowany „dieta samurajów”, w którym Naomi przybliża
historię wojowników oraz podaje listę ich ulubionych potraw.
Na końcu
znajduje się 12 prostych porad prosto z Tokio oraz źródła, gdzie możemy znaleźć japońskie
produkty oraz zastawę.
Po przeczytaniu
książki gorzka refleksja – niestety ja utyję i się zestarzeję, bo raczej nie
będę miała samozaparcia, ani niestety czasu, aby przestrzegać wszystkich zasad omówionych
w książce.
Buziaki,
Paulina
Dango - słodkie kulki ryżowe na patyku :)
Kupiłam ostatnio tę książkę na własność, dopiero będę ją czytać - ale "Sekrety urody Koreanek" bardzo mi się podobały :D :D
OdpowiedzUsuńZapraszam:
http://mirella-view.blogspot.com/
Pozdrawiam!
Ja w ogóle uwielbiam poradniki ;) jednak pozostaję wierna Francuzkom, choć zarówno Koreanki, jak i Japonki są urocze ;)
UsuńPozdrawiam
hahahaha przyznam ze pamietam usagi do dzis :P a co do ksiazki to bym z checiap rzeczytala aby samemu tam dociekliwe dowiedziec sie o sekretach :D
OdpowiedzUsuńKsiążkę jak najbardziej polecam ;)
UsuńPozdrawiam
Kuchnia to nie moja bajka ;) Zdecydowanie ta książka do mnie nie przemawia ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Czytaninka
Ja lubię gotować, ale kuchnia tpkijska jest dla mnie zbyt odległa ;)
UsuńPozdrawiam
Szalałam za "Czarodziejkami z księżyca" jakieś 20 lat temu :D A książkę chętnie zdobędę, może zaszaleję w kuchni :) Pośredniczka
OdpowiedzUsuńJa też uwielbiałam oglądać :D
UsuńCzarodziejka z księżyca! Jak dawno jej nie widziałam, również ją uwielbiałam:) Ja nie mam samozaparcia na ten cały fit, choć bardzo bym chciała. Dziś przejechałam 12 km rowerem, każdy orze jak może hihi. Japonki faktycznie zupełnie inaczej jedzą, dużo ryb, których ja osobiście nie lubię;( Nie dziwne, że przytyła w Ameryce... Tam to chyba każdy by utył:) Chętnie sięgnę po tę pozycję:)
OdpowiedzUsuńWidzę kochana, że jesteś moją bratnią duszą :D :* Fit-dla mie odległość jak stąd na Księżyc :P czytam tyle tych poradników, ale no naprawdę ciężko :P ostatnio przespacerowałam się 10 km, ale myślałam, że ducha wyzionę :D
Usuńpozdrawiam ;)