Wydawnictwo MG
Liczba stron:
464
Okładka: twarda
Dalsze losy
bohaterów Małych kobietek i Dobrych żon (książka jest trzecią częścią
tetralogii Małych kobietek). Książka opowiada o życiu Jo, jej męża i dzieciaków
ze szkoły w Plumfield. Pełno w niej zabaw, figli, ale i ważnych przesłań
moralnych, bowiem państwo Bhaer traktują swych wychowanków z miłością,
przepełnieni pragnieniem wykształcenia z nich dobrych i mądrych ludzi.
Bezpośrednią inspiracją tej historii była śmierć szwagra Alcott, który pojawia
się w jednym z ostatnich rozdziałów. Wszystkie książki cyklu, choć tak uroczo
bajkowe, były jednak w dużej mierze oparte o prawdziwe wydarzenia z życia
autorki, co dodaje im większego znaczenia i kolorytu.
.
.
.
Nie jestem
pewna, czy o tym wiecie, ale jestem wielkim fanką Małych kobietek. To jedna z moich
ulubionych książek wszechczasów. Płaczę, mdleję, ciskam nią za każdym razem,
gdy czytam i często wracam myślami do sióstr March. Z ogromna przyjemnością
sięgnęłam po Dobre żony, a teraz po Małych mężczyzn. To fantastyczna
kontynuacja mojej ukochanej klasyki.
W Małych
mężczyznach ogromnie mi się podobało to, że książka pozostała
wierna duchowi oryginalnej powieści, pomimo zupełnie nowej i
odmiennej historii. Oczywiście nadal ma tę samą analizę moralności, lekcje na
temat bycia najlepszym sobą i frazesy z XIX wieku. Ma ten sam typ ideałów,
które propagowały Małe Kobietki, takie jak samodzielność, niezależność, równość
i dostęp do edukacji. Ale czy nie za to kochamy Louisy May Alcott? Jest
idealistką i naprawdę chce, żebyś był lepszym człowiekiem bez głoszenia kazań.
To, co sprawia, że jest tak dobra, to fakt, że Mali mężczyźni maja również
takie same sentymenty i serce, jak jej poprzedniczka. Czytając nie można nie
poczuć komfortu i szczęścia.
Ale to, co
Louisa May Alcott robi tak dobrze, to tworzenie sympatycznych i złożonych
postaci, które są dalekie od ideału. W Małych mężczyznach możemy śledzić
niektóre z naszych ulubionych postaci z Małych kobietek, a każde odniesienie do
tych postaci sprawiło, że moje serce rosło (dodaj wzmiankę o Beth, wspominanie
jej , powodowało, że płakałam za każdym razem). W tej książce skupiamy się na
ich dzieciach i dzieciach tego pokolenia. Prowadzi nas przez ważne momenty z
życia Jo, pana Behra i chłopców z Plumfield. Każda postać ma swoje wady, ale
uczy się i dorasta, dojrzewa. Jedyną rzeczą, która mnie rozczarowała, było to,
że Jo straciła większość swojej porywczości. Trudno jest zobaczyć ulubioną
postać w innym świetle, ale miło było widzieć ją jako bardziej przemyślaną i
dojrzałą osobę dorosłą, taką, jaką zawsze chciała być. Nie mogę nie lubić Jo.
wszystkie postacie były równie autentyczne i interesujące.
I podobnie jak
poprzednik, najlepszą częścią Małych mężczyzn był problem miłości, ale, nie
chodziło o romantyczną miłość. To, co zrobiła pierwsza książka dla rodzinnej
miłości, Mali mężczyźni skupili się na przyjaźni. Zaufanie, miłość i
poświęcenie, których bohaterowie uczą się od siebie nawzajem, są niezwykle
podniecające. Pomimo licznych przeszkód i powodów, które mogłyby powstrzymać
ich przed tą przyjaźnią, wciąż mają dla siebie oddanie.
Ogólnie rzecz
biorąc, uwielbiam tę kolejną część jednej z moich ulubionych książek
wszechczasów i kocham to, że pozostała wierna poprzedniej historii i dała nam
więcej głębi, a także możliwość śledzenia postaci, które wprost ubóstwiam.
Kiedy skończyłam czytać, nie mogłam uwierzyć, że to już koniec, chciałam o
wiele więcej.
Serdecznie
polecam!
Za egzemplarz
dziękuję wydawnictwu MG!
Za mną dopiero "Małe kobietki", ale planuję jak najszybciej zabrać się za "Dobre żony", a później po ten tom.
OdpowiedzUsuń