Wydawnictwo
Prószyński i S-ka
Okładka: twarda
Liczba stron: 240
„Tylko mnie pogłaszcz” to oparta na listach
opowieść o Halinie Poświatowskiej, jednej z najciekawszych polskich autorek
poezji powojennej i Ireneuszu Morawskim, niewidomym literacie, z którym poczuła
szczególną więź.
Poznali się w
Częstochowie pod koniec 1956 roku na pierwszym wieczorze autorskim poetki w
redakcji „Gazety Częstochowskiej”. Ona – debiutantka, poważnie chora na serce,
on – przyszły student polonistyki. Młodszy od Poświatowskiej… o tydzień.
Połączyło ich niecodzienne, trudne do określenia uczucie.
Jednak jak to
zawsze bywa miłość nie miała szansy na rozkwit, ponieważ Halina musiała
wyjechać na operację do Stanów Zjednoczonych. Ale tysiące kilometrów nie
przeszkodziło w konwersacji w postaci intymnych i pięknych listów.
„Nienawidzę
wszystkich listów, które nie są Twoimi.”
Aby list dotarł
zza Wielkiej Wody potrzeba było dziesięciu dni. Korespondencja okazała się nieustannym
oczekiwaniem, tęsknotą, udręką…
„Jesteś drugą
połową mojej duszy, takim lustrem, a może zwierciadłem, w którym dobrze się
mojej duszy przeglądać”.
Halina
Poświatowska marzyła, aby listy Ireneusza zostały opublikowane, jednak ten się
nie zgodził i za życia autorki nie zostały wydane. „One są piękne, lepsze, mój
drogi, od mojej książki i, daruj, ale lepsze od Twoich opowiadań, im nie wolno
umrzeć". Dopiero za sprawą żony Morawskiego, Heleny, listy ujrzały światło
dzienne w formie publikacji „Tylko mnie pogłaszcz” pod redakcją Marioli
Pryzwan. Co ciekawe Ireneusz nie chciał, aby zostały opublikowane, żeby nie
urazić swojej małżonki. A w książce znalazło się prawie 100 listów!
Korespondencja
niezwykła, doskonała. Piękny zapis uczuć, szczególnie te z pierwszego okresu,
kiedy Morawski jeszcze po cichu wierzył, że jego drogi z Haliną się skrzyżują.
Delikatne, subtelne, szczere, głębokie...
„To dobrze, że
piszesz mi prawdę o sobie. Pisz wszystko. Jestem zimny, wytrzymam. (…) A teraz
położyli mi na stole Twój nowy list. Jeszcze go nie znam. Jesteś czarowna! O,
jak Cię podle kocham…”
Ta relacja
okazała się na tyle intensywna, że właśnie dla Ireneusza Poświatowska napisała
tomik „Opowieść dla przyjaciela”.
Korespondencja
ponadto została wzbogacona dokumentami, wycinkami z gazet, zdjęciami bohaterów,
ale też urywkami listów i wierszy pisarki. Mariola Pryzwan zamieściła także
esej Morawskiego, z którego dowiadujemy się o relacji z Poświatowską, a także
dlaczego zaprzestał pisać listy.
„Gdybym miał
opowiedzieć więcej, musiałbym umieć opowiedzieć kobietę, która na zawsze i
bardzo chciała być kochana, a w zamian za to dawała tak wiele – pozwalała się
kochać. Przeważnie ludziom to nie wystarcza. Wydaje się, że wtedy nie
wystarczało i mnie. Po latach sądzę, że jak dla mnie było to i tak za
dużo".
Wspaniała, ale
też bolesna opowieść epistolarna o niespełnionej miłości.
„A teraz krótkie
résumé listu: całuję, całuję, całuję ślicznie, puszyście, kwiatkowo, wargowo,
rozumnie, bezczelnie, gorąco, uroczyście, szalenie! szalenie! sza! le! nie!
ach!”
Notka
biograficzna:
Halina
Poświatowska, z domu Myga. Urodziła się 9 lipca 1935 roku w Częstochowie,
zmarła 11 października 1967 roku w Warszawie. Na jej życie determinujący wpływ
miało kilka dni z dzieciństwa kiedy w 1945 roku podczas wyzwalania Częstochowy,
rodzice Haliny schronili się w piwnicy. Zimno i wilgoć sprawiły, że dziewczynka
ciężko zachorowała, a choroba doprowadziła do powstania nieodwracalnej wady
serca. Zmagając się całe życie z bardzo poważną chorobą serca, dzieliła
czas między leczenie w szpitalach i sanatoriach, a studiowanie filozofii, sztuki,
logiki, Szekspira i języków obcych.
W roku 1954
została żoną Adolfa Poświatowskiego, studenta Wyższej Szkoły Filmowej w Łodzi,
co lekarze jej odradzali, by dwa lata później owdowieć. W latach 1958-1961
przebywała na kuracji w Stanach Zjednoczonych, tam uczęszczała do Smith College
w Northampton, studiowała filozofię na nowojorskim Columbia University. Po
powrocie do kraju uzyskała stopień magistra filozofii na Uniwersytecie
Jagiellońskim. W roku 1966 wyjechała na stypendium do Paryża. W czerwcu 1967
powróciła do krakowskiej kliniki.
Debiutowała
poezją miłosną w "Gazecie Częstochowskiej". Związana również była ze "Współczesnością",
"Kulturą", "Życiem Literackim". Należała do grupy
literackiej "Muszyna".
W 1967 roku stan
jej zdrowia był na tyle zły, że zdecydowała się na kolejną operację w
Warszawie. Dziewięć dni po jej przeprowadzeniu zmarła.
Książka wydaje się być bardzo wartościową lektura. Świetna na prezent.:)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie muszę poznać jej treść :)
OdpowiedzUsuńO matko, jak intensywne to musiało być uczucie! Jestem zachwycona i zazdrosna okropnie, że ktoś tak pięknie potrafi mówić o miłości. Przekonalas mnie - zapisuję tę książkę na swoją czytelniczą listę!
OdpowiedzUsuńPrzyznam szczerze, że nigdy nie intrygowała mnie postać Poświatowskiej, ale książkę mam na półce, więc na pewno zapoznam się z nią.
OdpowiedzUsuńZ samego początku przyznam, że recenzję zdobią piękne zdjęcia. Ksiązka to bardzo ciekawa pozycja, po którą chętnie bym sięgnęła, aby przeczytać.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, polecam-goodbook.blogspot.com
Zainteresowałaś mnie tą książką, dopisuję ją do swojej listy. ;)
OdpowiedzUsuńMuszę przeczytać :-)
OdpowiedzUsuńUwielbiam listy miłosne, zwłaszcza literatów i (choć to przykre!) te o niespełnionej miłości. Są one pełne bólu, ale tak pięknie napisane, że intensywniej czuję te intymne wyznania. Zwłaszcza, gdy serce się kraja, ale wciąż chce więcej.
OdpowiedzUsuńPoświatowskiej kocham wiersze. I "Opowieść dla przyjaciela". Och, jakże mi się marzy powyższa książka o tak wdzięcznym tytule "Tylko mnie pogłaszcz"! ♥
Piękna historia, z chęcią ją poznam dokładniej!
OdpowiedzUsuńMam mieszane uczucia. Nie interesowała mnie nigdy osoba i twórczość Poświatowskiej. Swego czasu pisałam dość dużo tradycyjnych listów i trochę mi się nie podoba, że listy Ireneusza zostały opublikowane mimo tego, że sobie nie życzył. To takie moje prywatne, subiektywne odczucia, komuś innemu książka może przypaść do gustu.
OdpowiedzUsuń