Tytuł oryginału: Seven Days of Us
Harper Collins
Liczba stron:
384
Okładka: miękka
Powrót do domu
na Święta to okazja do zobaczenia dawno niewidzianych członków rodziny. Jednak dla niektórych myśl o takim spotkaniu wywołuje ataki paniki. W powieści „Siedem dni razem”
Francesca Hornak zanurza się dogłębnie w sytuację rodziny Birchów w tradycyjnym
okresie Świąt.
„Rodzina Birchów
wyjeżdża na święta Bożego Narodzenia do podupadającej wiejskiej posiadłości.
Będą odcięci od świata przez siedem dni. A że w Weyfield nawet wi-fi pozostawia
sporo do życzenia, są więc skazani na własne towarzystwo. Winny temu jest wirus
haag i Olivia, która leczyła w Afryce ofiary epidemii, przez co musi odbyć tygodniową
kwarantannę – tym razem wspólnie z rodziną. Emma i Andrew cieszą się, że święta
spędzą wreszcie z dwiema córkami, bo Olivia, starsza z nich, rzadko gości w
domu.
Młodsza córka, Phoebe, zajmuje się sobą i ślubem, który planuje dopiero za rok. Andrew zamyka się w gabinecie, gdzie pisze złośliwe recenzje restauracji i wspomina dni dawnej chwały, gdy pracował jako korespondent wojenny. Emma ukrywa tajemnicę, która wywróci życie rodziny do góry nogami.”
Młodsza córka, Phoebe, zajmuje się sobą i ślubem, który planuje dopiero za rok. Andrew zamyka się w gabinecie, gdzie pisze złośliwe recenzje restauracji i wspomina dni dawnej chwały, gdy pracował jako korespondent wojenny. Emma ukrywa tajemnicę, która wywróci życie rodziny do góry nogami.”
W powieści „Siedem
dni razem” Hornak zwraca uwagę na to jak wyglądają święta rodziny, która przez
lata oddaliła się od siebie. Kwarantanna utrzymuje rodzinę na krawędzi
wytrzymałości. Poza troszkę "niezwykłym" zbiegiem okoliczności na samym początku,
historia wydaje mi się niezwykle wiarygodna.
Ta książka ma
wiele tajemnic i zbiegów okoliczności. Bohaterowie dzielą się swoimi sekretami
z czytelnikami, co czyni ją bardziej fascynującą. Niektóre ze
zwrotów były dość przewidywalne, z wyjątkiem końca, który mocno mnie
uderzył. Podobało mi się to również jak postacie rozwinęły się w całej opowieści.
Autorka wykonała
kawał świetnej roboty, opowiadając historię z punktu widzenia każdego bohatera w
tak krótkim czasie - w ramach jednotygodniowej kwarantanny. Czułam, że dogłębnie poznałam każdą postać, rozumiałam ich motywacje i przy tym obserwowałam, jak ewoluują. Stałam się z nimi bardziej związana.
„Siedem dni
razem” okazało się wciągającą i interesującą powieścią. Pokrzepiająca historia,
po której przeczytaniu zadasz sobie pytanie jak dobrze znasz swoją rodzinę i
siebie samego. Polecam osobom, które szczególnie upodobały sobie opowieści o
tajemnicach rodzinnych i konfliktach.
Mam nadzieję, że niebawem uda mi się poznać tę historię.:)
OdpowiedzUsuńTo chyba coś dla mnie.
OdpowiedzUsuńPomimo pozytywnej opinii, jakoś nie czuje, że ta książka byłaby dla mnie. Już czytając opis fabuły czułam się nim trochę... przytłamszona...
OdpowiedzUsuńJestem naprawdę bardzo ciekawa tej książki. Zapowiada się ciekawa lektura. ;)
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie i myślę, że chciałabym ją przeczytać. Fabuła bardzo zachęca.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam polecam-goodbook.blogspot.com
Jestem wielką fanką oddawania narracji kilku bohaterom w jednej książce, więc przypuszczam, że sięgnę po nią jak tylko czas mi na to pozwoli ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło,
Paulina z naksiazki.blogspot.com