Wydawnictwo Albatros
Okładka: twarda
Liczba stron: 198
Czerwiec 1962
roku. Para nowożeńców przybywa do hoteliku na południowym wybrzeżu Anglii, by
spędzić tam noc poślubną. Florence, córka biznesmena i filozofki, jest
utalentowaną skrzypaczką marzącą o założeniu własnego kwartetu smyczkowego.
Edward to zdolny absolwent historii interesujący się wpływem wielkich ludzi na
kształt dziejów. Oboje z niepokojem myślą o chwili, gdy skonsumują swoje
małżeństwo - ona boi się fizycznego zbliżenia, on obawia się, że nie sprosta
czekającego mu zadaniu. Niemożność pokonania barier, nieumiejętność rozmowy o
wspólnych problemach, doprowadzą do dramatu...
*
W książce „Na plaży
Chesil” Ian McEwan bada interakcje między kobietą, a mężczyzną. Zwraca uwagę na to, co niewypowiedziane oraz jak brak
porozumienia prowadzi do tragedii. Książka
zbudowana jest z serii retrospekcji, by następnie
przejść do teraźniejszości i podróży poślubnej. Młodzi wybierają się do dziwnego i według mnie
upiornego hotelu na wybrzeżu Anglii.
Największy
wyczyn McEwana w tej książce – czysta ekspresja - to budowanie zrozumienia postaci, nawet jeśli nie rozumieją się oni nawzajem. Czytelnik
widzi to pod powierzchnią każdej ciszy i nieudanego dowcipu. Możemy powrócić do
wspomnień związanych z każdym słowem lub chwilą, które wpływają na ich
znaczenie w umyśle Edwarda i Florence. Rozdzierająca serce książka pochodzi z tej dramatycznej ironii,
kiedy uświadamiamy sobie, jak ciężko dotrzeć do drugiego człowieka. Ci
dwoje nie zawarli związku małżeńskiego dla wygody lub przyzwoitości, czy z
powodu ignorancji - kochają się nawzajem idealizmem, sympatią i uczuciem oraz
pragnieniem czynienia dobra dla drugiego, dlatego jest to tak okropne, że nie
mogą się porozumieć. McEwan jest świadomy myśli kobiet. Kilka szczegółów tła i zachowania,
które czytelnik, z uprzywilejowanej perspektywy, może zrozumieć to właśnie nieporozumienie.
Trudno jest
mówić o książce bez obsesji na temat głównego wątku fabularnego. McEwan ze względu na całą swoją zręczność, pozostawił mnie trochę
przygnębioną z jego pozornie możliwą do uniknięcia tragedią. „Na plaży Chesil”
to fascynująca powieść i warta omówienia, zarówno w odniesieniu do pytań, które
wzbudza w związku z kulturą męską i żeńską otaczającą małżeństwo, jak i jakości
i piękna pisma.
Powieść ta jest
bardzo krótka, gdyż składa się tylko z pięciu rozdziałów. Pięknie napisana, melancholijna,
czasem zabawna. Jeśli podoba Ci się, że twoje książki mają uporządkowane i
szczęśliwe zakończenie, ta powieść nie jest dla ciebie. To historia ze smutnym
finałem. Autor ujawnia jak ludzie mało rozumieją siebie
nawzajem, ale też siebie samych. Z powodu tego kim są i jacy są to co się
stanie jest nieuniknione. Bez samoświadomości, samowiedzy i poświęcenia związek
jest skazany na niepowodzenie. Przeznaczenie zależy tylko od jednej chwili,
jednego (czasem niepotrzebnego) słowa, jednego nieporozumienia, jednego błędu w komunikacji…
Daję 6/6!
Za książkę
dziękuję wydawnictwu!
Myślę, że w wolnej chwili sięgnę po tę książeczkę. 😊
OdpowiedzUsuńCudowna książka, nie mogę się doczekać jak wpadnie w moje ręce...
OdpowiedzUsuńhttp://recenzentka-doskonala.blogspot.com/
Zaintrygowała mnie ta książka. Jestem ciekawa jej finału i relacji pomiędzy głównymi bohaterami. Chętnie przeczytam. ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam niedawno, że ta książka podobna jest do "Światło między oceanami", która bardzo mi się podobała. Nawet czytając Twoją recenzję widzę lekkie podobieństwo, przede wszystkim to głębokie i prawdziwe uczucie między bohaterami :) Na pewno sięgnę po tę książkę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Kochana:)
Już kiedyś czytałam ją, ale szczerze powiedziawszy słabo ją pamiętam. Choć pamiętam właśnie ten nastrój melancholii i zadumy....
OdpowiedzUsuń