Tytuł oryginału:
Everything, Everything
Wydawnictwo
Dolnośląskie
Liczba stron:
328
Czemu nie
słucham swojej intuicji? Czułam, że książka może być przereklamowana. Dzisiaj
już nikomu chyba nie można zaufać, co do opinii na temat literatury. Bardzo,
bardzo chciałam polubić Ponad wszystko. Naprawdę, naprawdę... Ale wyszło niestety jak zwykle. Rozczarowanie. I smutek.
SCID to trudna
kombinacja odporności, genetyczna wada, przez którą pacjent podatny jest na
infekcje i alergeny. Najczęstszym sposobem leczenia jest przeszczep szpiku
kostnego, procedury sterylizacji, a izolacja to coś normalnego.
Główna bohaterka
książki, Madeline, cierpi na to schorzenie. Inaczej mówiąc ma alergię na cały
świat. Musi być bardzo ostrożna np. w nowym środowisku. Jednak Madeline nie
musi się tym martwić, ponieważ nigdy nie wychodzi na zewnątrz. Jej dom to
twierdza. Dziewczyna nie chodzi do szkoły, bo uczy się przez Internet. Lubi
czytać. Interesuje się architekturą. Jest bystra i inteligentna. Osobami, z
którymi spędza czas to matka i pielęgniarka. Trochę jak Roszpunka, prawda?
Świat Madeline
wywraca się do góry nogami, kiedy do domu obok wprowadza się przystojny
chłopiec, Olly. Dziewczyna zaczyna mu się przypatrywać, gdy ten wysportowany
młodzieniec wykonuje różne akrobacje na dachu. W dość szybkim czasie ta dwójka
znajduje sposób, aby bliżej się poznać.
Książka zaczęła
się bardzo obiecująco. Bo mamy chorą dziewczynę, którą dosłownie może zabić
cały świat. Mamy fajnego chłopaka, który stara się do niej zbliżyć. Ale z każdą
kolejną stroną było coraz gorzej. Bo kolejne wydarzenia, zachowanie bohaterów i
prawda, która wyjdzie na sam koniec książki nie usatysfakcjonowała mnie w
ogóle. Autorka mogła się pokusić o coś bardziej twórczego. Moim zdaniem poszła
na łatwiznę, a szkoda, bo takim, a nie innym zakończeniem zniszczyła cały
potencjał książki. Nawet nie pomogły ilustracje wykonane przez męża autorki. Aczkolwiek język jakim się posługuje, styl pisania jest bardzo przyjemny. Jednak coś w całości mi nie zagrało. Myślałam, że będę się wzruszać, rozbijać, rwać włosy z głowy i zużywać chusteczki. Chociaż, żebym miała podpuchnięte oczy od płaczu. Nic z tych rzeczy. Chyba przestałam być wrażliwa, bo książka nawet nie poruszyła we mnie jednej maleńkiej struny.
Summary: Ponad
wszystko to książka, która zasługuje na 2/5. Nie poleciłabym jej, bo szkoda
czasu. O ile początek ma jakiś sens, tak zakończenie jest nijakie i proste. To
ładna książka o miłych ludziach, którzy ukrywają głęboko problematyczne
wnętrze. A traumatyczna przeszłość może zniszczyć życie najbliższym.
Na zwiastunie
widzieliśmy, że film jest lepszy niż Jojo Moyes, Zanim się pojawiłeś. Czyżby?
Niech Was to nie zmyli. I wyróbcie sobie własną opinię. Film obejrzę. Z czystej ciekawości ;)
Ooo. Teraz jestem zaskoczona. Myślałam, że to będzie jakaś wow ksiażka, a okazuje się, że jest przeciętna.
OdpowiedzUsuńWezmę ją, ale w swoim czasie i wystawię opinię. Jednak na razie Zanim się pojawiłeś wciaż jest moją ulubioną książką. (no jedną z )
pozdrawiam i zapraszam na Galerię Kultury.
http://galeriakultury.blogspot.com/2017/06/kulturalna-warszawa-co-sie-dzieje.html
Spokojnie, nie jesteś sama. :D Mnie ta książka również nie zachwyciła. Spodziewałam się czegoś zdecydowanie lepszego po tym tytule. Pomysł całkiem w porządku, ale powinna być ona bardziej dopracowana przez autorkę. Mnie ciekawi czy film okaże się lepszy od książki, więc również obejrzę. :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Jools and her books
Przed chwilą czytałam zachęcającą opinię :D Sama jakoś nie interesowałam się książka wcześniej, bo dopiero gdy obejrzałam zwiastun, ale ciekawi mnie jednak i może przeczytam :)
OdpowiedzUsuńNiedawno wyszedł film na podstawie tej powieści, który bardzo chciałam obejrzeć. Teraz chyba z niego zrezygnuję, tak samo z czytania książki. Nie lubię, gdy autor/autorka stawia na łatwiznę i upraszcza wszystko. A szkoda, bo fabuła zapowiadała się naprawdę dobrze.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Caroline Livre
Szkoda, u mnie dzisiaj na blogu też rozczarowanie, a jednak liczyłam na ciekawą lekturę. Tutaj też fabuła zapowiadała coś innego :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, planowałam ją przeczytać, ale w takim wypadku chyba ją sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńO bogowie, nawet nie masz pojęcia jak mnie zirytowało to "bardziej poruszający - czy tam wzruszający - niż "Zanim się pojawiłeś". No po prostu... Brak słów -_-
OdpowiedzUsuńCo do książki - czytałam ją chyba rok temu i mi się podobała. To znaczy jasne, nie wywołała takich emocji jak chyba miała (czyli tego, o czym wspominasz), ale całkiem dobrze i bardzo szybko mi się ją czytało ;)
Pozdrawiam,
Paulina z naksiazki.blogspot.com
Szkoda, że potencjał książki został zmarnowany. Ja chyba jednak nie będę jej czytać, ale ekranizację z czystej ciekawości obejrzę.
OdpowiedzUsuńMnie jakoś od początku nie ciągnęło do tej książki. Ty za to utwierdziłaś mnie w przekonaniu, że można ją sobie spokojnie odpuścić :)
OdpowiedzUsuńHmmm, zastanawiałam się nad tą książką. Teraz wiem, że raczej po nią nie sięgnę. Szkoda, że ciekawy pomysł nie został dobrze zrealizowany.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
zaladkadoksiazek.pl
Muszę przyznać, że mnie zaskoczyłaś! Tyle szumu wokól tej książki, że byłam przekonana, że można po nią sięgać w ciemno, a tutaj okazuje się, że jednak niekoniecznie. Może kiedyś ją przeczytam, jednak na pewno nie będzie ona dla mnie priorytetem.
OdpowiedzUsuńJakoś tak sceptycznie do niej podchodzę... Raczej się nie skuszę. ;/
OdpowiedzUsuńTeż nie byłam usatysfakcjonowana tą książką. Według mnie zabrakło rozwinięcia kilku wątków. Książka była za krótka i niekompletna. A co do filmu, to zastanawiam się, czy jest sens go oglądać - nie mogę się zdecydować ;P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
houseofreaders.blogspot.com
Książkę czytałam dawno temu, ale bardzo mi się podobała. Nie jest to najbardziej skomplikowana historia, ale czytało się ją przyjemnie. Zakończenie przypadło mi do gustu o wiele bardziej niż to w "Zanim się pojawiłeś" ;)
OdpowiedzUsuńOdrobinę się nie zgadzam. Mnie historia Madeline się podobała, to była troszkę inna książka, troszkę inna historia. Może nie padłam z wrażenia, jednak coś mnie przyciągało w tej historii, w tym uczuciu bohaterów. Chociaż po przeczytaniu miałam ochotę na więcej. Nie porwała mnie tak bardzo jak ,,Gwiazd naszych wina" Johna Greena. Ale myślę,że warto ją poznać, nawet dlatego,żeby porównać obie. Jednak filmem się nie zachwycam, zapowiedzi mnie nie przekonują, poza tym nie podoba mi się aktor, który gra Ollego. Zdecydowanie nie pasuje mi on do tego bohatera, który ukształtował się w mojej wyobraźni.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!