Liczba stron: 380
Okładka: miękka
Foodie (rzeczownik) – osoba, która
zrobiłaby wszystko dla jedzenia. Znaliście to pojęcie? Ja do tej pory nie, ale
widzicie to jest kolejny plus czytania książek. Uczymy się znaczenia nowych pojęć, o których wcześniej nie mieliśmy zielonego pojęcia.
4 powody, dla których warto przeczytać
Foodie w wielim mieście
(chociaż tytuł oryginału bardziej mi się podoba [Food Whore])
1. Ciekawa fabuła
Tia Monroe chce zrobić karierę. Pragnie
dostać się na wymarzony staż do bardzo znanej i cenionej autorki książek
kulinarnych. Jednak podanie dziewczyny zostaje odrzucone, a jej świat rozpada się na kawałki. Kiedy wydaje się, że sytuacja jest beznadziejna i gorzej być nie może, Tia
dostaje propozycję nie do odrzucenia od legendarnego krytyka restauracyjnego,
Michaela Saltza. Umowa jest prosta – Tia dostanie stos markowych ubrań, obiady
w najlepszych nowojorskich restauracjach oraz szansę na zaistnienie. Haczyk
jest jeden – ma pisać recenzje, które będą sygnowane nazwiskiem Saltza. Z okładki
książki dowiecie się, że dziewczyna przyjmie propozycję.
2. Bohaterowie
Tia to typowy szczęściarz, choć z
ogromnym talentem kulinarnym. Od dziecka pasjonuje się gotowaniem. Ma niezwykły
zmysł smaku. Przy tym jest kreatywna, a jej potrawy triumfują nie tylko na
uczelni. Co do jej charakteru to mam mieszanie uczucia. Z jednej strony
dziewczyna sprzedaje siebie za ubrania od znanych projektantów oraz możliwość chodzenia do cenionych restauracji. Zaczyna
bywać, otoczona jest przepychem, poznaje sławnych kucharzy. Ale czy warto?
Wiadomo kłamstwo ma krótkie nogi, więc prędzej czy później prawda wyjdzie na jaw. Z
drugiej strony, czy jeśli Wam nadarzyłaby się taka okazja nie
skorzystałybyście? Jej metamorfoza jest ogromna – z cichej, spokojnej
studentki, będącej w szczęśliwym związku zamienia się w seksownego wampa bez
skrupułów, z podwójną tożsamością. Łatwo daje sobą manipulować i nie potrafi
się sprzeciwić. Bardzo dużo na tym traci. Do końca miałam nadzieję, że
zmądrzeje. Bo gdzieś w głębi dochodzi do głosu sumienie. Czy Tia weźmie je pod
uwagę? I czy jej życie zmierza w dobrą stronę?
Bardzo podobała mi się postać Michaela
Saltza, który od razu skojarzył mi się z krytykiem z bajki Ratatuj. Mroczny,
pewny siebie, podstępny, siejący postrach, choć momentami nawet zabawny. Zawsze
podobają mi się czarne charakterki i już się nie mogę doczekać, który aktor
wcieli się w jego postać (odnośnik pkt. 4).
3. Mnóstwo jedzenia
Nie radzę zabierać się za czytanie na
pusty żołądek. Przez całą książkę przewija się niezliczona ilość potraw, składników,
przypraw. Połączenie to powoduje w czytelniku prawdziwy zawrót głowy! O
niektórych przyprawach nawet nie miałam pojęcia, przez co wydawały mi się
jeszcze bardziej egzotyczne. Super!
4. Ekranizacja
Prawa do filmu zakupiło już studio
Dreamwork. Ja jestem zwolenniczką najpierw czytania, a potem oglądania. Dlatego
tym bardziej polecam, żeby każdy z Was miał porównanie. Chociaż wiadomo, że książka
praktycznie zawsze jest lepsza ;)
Summary: Książka jest bardzo podobna do „Diabeł
ubiera się u Prady”. Markowe ubrania, wyższa sfera i biedna dziewczyna. Bohaterka
za wszelką cenę próbuje coś osiągnąć w życiu, przy czym skupiona jest tylko na
sobie. Liczy się tylko ja i moje marzenia. No może jeszcze telefon od szefa. Książkę
pochłonęłam w kilka godzin i bardzo miło spędziłam przy niej czas. Jeśli macie
ochotę na typowo babską powieść połączoną z markowymi ubraniami i przepysznym
jedzeniem – to jest to idealny egzemplarz dla Was. Szczególnie na jesienny
wieczór. Polecam!
Za egzemplarz dziękuję:
Przyznam, że fabuła mnie zaciekawiła. I to, że dobrze wpływa na apetyt.l
OdpowiedzUsuńMiałam ochotę na ten tytuł, ostatecznie wybrałam inny.teraz mi troche szkoda ;p
OdpowiedzUsuńDzięki Tobie dowiedziałam się, że jestem ...foodie. haha, dobra az tak nie kocham jedzenia, ale dla niego zrobilabym naprawde sporo. Bohater ktory ma talent kulinarny i pewnie wciaz wciaz rozprawia o jedzeniu.. to by sie nie skonczylo dla mnie dobrze, gdyz jestem strasznym łakomczuchem i tylko by mi robił ochote.. haha :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
(recenzentka-ksiazek.blogspot.com)
No i mam dylemat, bo o ile fabuła wydaje się być ciekawa (kolejne Twoje świetne wynalezisko :)) o tyle obawiam się, że główna bohaterka zacznie mnie irytować, a to skutecznie mnie odstrasza. Tym bardziej, że ostatnio naprawdę trudno jest znaleźć książkę, która oprócz ciekawej fabuła i idealnie skrojonej męskiej postaci, będzie miała jeszcze bohaterkę budzącą sympatię, a nie w większości frustrację :P Ale może ja jestem zbyt wymagająca? :D
OdpowiedzUsuńW każdym razie zapiszę sobie tytuł i może...kiedyś.... :)
Zastanawiałam się nad tą książką, ale ostatecznie wybrałam "Załącznik"...
OdpowiedzUsuńW zasadzie mam ochotę na taki klimat, bardzo ciekawie się zapowiada, pewnie się na nią skuszę. :)
OdpowiedzUsuńZ wielką przyjemnością ją przeczytam. Ty bardziej że ma cudowną okładkę :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPodoba mi się forma recenzji :) przejrzyście i prosto to przedstawiłaś :)
OdpowiedzUsuńZe mnie to taki "tadek niejadek", a tu w książce tyle jedzenia :) Ale może po przeczytaniu apepet by wzrósł? :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Czytaninka
brzmi ciekawie. też jestem zwolenniczką zasady najpierw przeczytaj, później obejrzyj :D zostaję na dłużej i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńŚwietne ciuchy, dobre jedzenie... Niepokoi to zakłamanie. Jeśli jednak pojawi się uczucie, może uda się uratować bohaterkę. Zaciekawiłaś mnie. A "babskie" pozycje w jesienne dni - jestem za :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń