Już w starożytnym Rzymie obchodzono Matronalia, czyli święto przypadające na pierwszy tydzień marca a związane z płodnością i macierzyństwem. Wtedy to też mężowie obdarowywali swoje żony prezentami oraz spełniali ich życzenia. Uroczo, czyż nie? Natomiast święto, które my obchodzimy dzisiaj, czyli Dzień Kobiet, zostało ustanowione dopiero w 1910 roku. Lepiej późno niż później, prawda…
Chcę Was teraz zaprosić do
przeczytania wpisu, który jest ważny dla każdej z nas. Zaprosiłam dziewczyny z
blogosfery, aby wypowiedziały się na temat: Kobieta, którą cenię najbardziej. Post
wyszedł niezwykle inspirująco, ponieważ moje koleżanki nie tylko przytoczyły
osoby pojawiające się w literaturze, ale także te prawdziwe ze swojego życia,
które są w pewien sposób dla Nich ważne. Moje Drogie, chcę tu i teraz Wam serdecznie
podziękować za ogromne wsparcie i za to, że znalazłyście czas i chęci, aby się
wypowiedzieć.
W kobietach siła! Zapraszam do lektury.
Każda ( prawie każda J)
mała dziewczynka mówi, że jak dorośnie chce być jak jej mama.
Dziewczę dorasta, zaczyna się
buntować i twierdzi, że nigdy nie będzie jak jej rodzicielka.
Czas buntu mija i bardzo, bardzo
chcemy być choć w najmniejszym stopniu jak nasze mamy.
Oczywiście nie będę próbowała
wmówić Wam, że wszystkie kobiety tak mają. Opowiem na swoim przykładzie. Moje
relacje z mamą bywały różne, raz lepsze, raz gorsze. Jednego dnia darłyśmy
przysłowiowe koty, drugiego nie odzywałyśmy się do siebie a kolejnego
pokładałyśmy się ze śmiechu. Na świecie pojawiła się moja córka. Wtedy zaczęło
się dziać ;)
Po pierwsze zrozumiałam wtedy
wszystkie nakazy, zakazy, które dostawałam od mamy. Kilkudniowe dziecko sprawiło,
że zaczęłam na wszystko patrzeć zupełnie inaczej…i ogarnął mnie strach o to, co
moja latorośl wymyśli w przyszłości. Ja , cóż przyznać to muszę, miałam mnóstwo
ciekawych pomysłów i nie pozwalałam rodzicom na chwilę nudy. Mogłabym tak
jeszcze pisać, pisać, ale nie chcę Was zanudzić. Odpowiadam więc, za co cenię
moją mamę.
Za to, że mimo wszystko, zawsze
była po mojej stronie. Co by się nie działo mogłam na nią liczyć. Potrafiła
wyciągnąć człowieka z największych kłopotów i sytuacji potencjalnie bez wyjścia.
Idealnie wyczuwała sytuację, kiedy trzeba przytuliła, pogłaskała po głowie,
innym razem ochrzaniła tak, że w pięty poszło. Milczała, kiedy nie
potrzebowałam słów otuchy, ale zawsze była obok, czekała na znak, nie narzucała
się z pomocą. Najbardziej dziękuję jej za to, że jednym spojrzeniem, mnie
panikarę potrafiła i potrafi postawić do pionu. Oczywiście nie jest tak różowo-
do tej pory potrafimy się ściąć w spornej kwestii, nawrzucać sobie ( oczywiście
kulturalnie). Potrafimy jednak rozmawiać, dojść do porozumienia. W sumie nie do
końca powiedziałam za co cenię ją najbardziej…po prostu za to, że jest !
*
Trudny temat i
twardy orzech do zgryzienia dała mi Paulina tym zagadnieniem. Jednak wyzwania
są po to, aby je podejmować! U mnie to
jest tak, że nie mam jednego autorytetu. W każdej dziedzinie fascynuje mnie
ktoś inny. I uważam, że tak powinno być, ponieważ nie ma ludzi, którzy są
świetni we wszystkim i na wszelkich polach swojego życia są godni podziwu. Za
inne rzeczy cenię moją przyjaciółkę, za inne Matkę Teresę, a jeszcze za inne
aktorkę Maję Ostaszewską. Kobiet, które cenię jest tak naprawdę bardzo dużo.
Jak więc wybrać jedną? Postanowiłam zawęzić wybór do postaci z książek. I już
było łatwiej, chociaż nie za łatwo, ponieważ często czytam książki, w których
pojawia się mocna, ciekawa osobowość kobieca. Wybrałam jednak jedną z kobiet,
która przyszła mi na myśl jako pierwsza i zapewne jest znana szerszej
publiczności.
Katniss z
książkowej serii „Igrzyska Śmierci”. Główna bohaterka od samego początku miała
we mnie przyjaciółkę. Moment, w którym poświęciła się i zgłosiła na „głodowe
Igrzyska” zamiast swojej siostry, (która została nieszczęśliwie wylosowana) był
dla mnie najmocniejszym fragmentem. To właśnie w tym momencie Katniss wykazała się
odwagą, szlachetnością, troską i miłością do rodziny. Jak się jednak okazało,
to nie był nagły przypływ. Nasza bohaterka przez całą powieść udowadnia, że
odwaga to jej drugie imię. W drugiej i trzeciej części podobnie. Mimo wielu
przeszkód, mimo strachu, lęku i nieszczęść, które na nią spływały, potrafiła
podejmować odważne decyzje. W końcu tak naprawdę nie chodzi o to, żeby nie
odczuwać strachu. Chodzi o to, żeby umieć go poskromić i mimo jego obecności,
nie bać się ryzykować i działać. Katniss jest przykładem takiej właśnie osoby.
Hardej babki, która ze śmiałością, dynamicznie podejmuje ważne decyzje.
Ja sama jestem
dość płochliwą osobą, która wielu rzeczy się boi. Walczę z tym, to fakt, jest
coraz lepiej, ale cały czas kobiety, które wykazują się ponadprzeciętną odwagą,
są dla mnie niedoścignionym wzorem.
Marzę, aby i dla
mnie kiedyś podejmowanie trudnych, odważnych decyzji stało się takie proste.
*
Kiedy Paulina
poprosiła mnie o opisanie Kobiety, która cenię najbardziej, od razu pomyślałam
o dwóch. Jedna jest prawdziwą osoba, a druga postacią literacką. Tą prawdziwą
jest oczywiście moja mama. Może i zdarza nam się czasami pokłócić, może i nie
podziela mojej pasji do czytania i słyszę często „bo ty masz już za dużo
książek”, ale wiem, że w razie czego mam wsparcie. Moja mama jest naprawdę
cudowną osobą, która zawsze mnie wesprze, pomoże, gdy mam problem, pocieszy,
gdy wrócę ze szkoły załamana złą oceną, czy nadmiarem nauki/ pracy domowej.
Wiem, że jest i jestem jej za to wdzięczna. To, że mnie wielu rzeczy nauczyła,
jest raczej oczywiste. Więc po prostu, cieszę się, że jest. To mama jest tą
kobietą, którą cenię najbardziej.
Natomiast
postacią literacką, jest Kate Sedgwick z Promyczka. Podziwiam ją za to
korzystanie z życia pełnymi garściami. Katie pokazała mi, że zawsze należy być
uśmiechniętym, że trzeba doceniać to, co mamy, a nie myśleć o tym, co byśmy
chcieli. Udowodniła mi, że jeśli jesteśmy przyjaźnie nastawieni do ludzi – oni
odpłacą się nam tym samym. A przynajmniej Ci, o dobrym sercu.
*
Czytam dużo i od
dawna, i jak się okazuje, zdecydowanie częściej sięgam po powieści, które
wyszły spod pióra kobiet. Mocniej chwytają one za serce i bardziej niż gnającą
na łeb, na szyję akcją, przejmują się emocjami i relacjami między swoimi
bohaterami. Spośród wszystkich znanych mi autorek zdecydowanie najbardziej
cenię Jodi Picoult. Ta amerykańska pisarka (mająca na swoim konice już 23
powieści!) posiada wybitny dar, który sprawia, że od opowiadanych przez nią
historii po prostu nie da się oderwać. Każda jest dopracowana, każda
poprzedzona zbieraniem szczegółowych danych, każda jest inna i każda wyjątkowa.
Jodi wielokrotnie pokazuje, że świat nie jest ani czarny, ani biały, że nie
każdy morderca jest zbrodniarzem i że nie zawsze "miłość" oznacza
dokładnie to samo. Z uwielbieniem godnym masochistki sięga po trudne i
zwykle kontrowersyjne tematy, nie kryje się za półsłówkami i domysłami;
intryguje, zachwyca i zmusza do głębokich refleksji. Łamie serca i uświadamia,
że świat rzadko kiedy jest sprawiedliwy. Sprawnie porusza się pomiędzy różnymi
odcieniami szarości i zawsze, ale to zawsze, serwuje swym czytelnikom kawał
solidnej, okraszonej trzema wiadrami emocji, lektury.
Jodi Picoult to zdecydowanie inspirująca autorka i inspirująca kobieta.
Oby więcej takich postaci pojawiało się na naszej czytelniczej drodze.
Jodi Picoult to zdecydowanie inspirująca autorka i inspirująca kobieta.
Oby więcej takich postaci pojawiało się na naszej czytelniczej drodze.
*
Gdy Paulina
zapytała mnie, jaką kobietę najbardziej cenię, nie od razu wiedziałam, o kim
chcę napisać. Jest wszak tyle pań, o których warto wspomnieć. To osoby, które
przekształciły swój ból na pomoc innym (Fran Drescher, Ewa Błaszczyk),
odkrywczynie, poszerzające ludzkie horyzonty (Maria Skłodowska-Curie, Wanda
Rutkiewicz), aktorki (Meryl Streep, Maria Pakulnis) czy gwiazdy sportu (Irena
Szewińska, Anita Włodarczyk). Kogo wybrać?
Po długim
zastanowieniu z trudem wybrałam konkretną osobę i gdy pisałam o niej pierwsze
zdanie, niespodziewanie moją uwagę przykuł zwiastun reportażu, który oglądałam
kilka lat temu. Wtedy zdałam sobie
sprawę, że osoba, o której chciałabym wspomnieć, nieco przyblakła w mej
pamięci. Faktem jest, że pani Irena Sendlerowa zawsze była typem cichej
bohaterki. Jej postać nie rzucała się w oczy, a przez długi czas jej dokonania
były dużo bardziej znane w USA niż w Polsce. Pierwszym elementem, który przykuł
moją uwagę, jeśli chodzi o wygląd bohaterki, były niesamowite, piękne oczy,
patrzące na swojego rozmówcę z ciepłem i dziecięcą wręcz ufnością. Nikt z osób
postronnych nie mógł przypuszczać, że to łagodne spojrzenie było przed laty
światkiem bestialstwa w getcie warszawskim. Co więcej, dzięki staraniom pani
Ireny, udało się ochronić 2,5 tysiąca żydowskich dzieci przed nieuchronną
zagładą. O tej niezwykłej kobiecie przeczytałam po raz pierwszy w książce
„Dzieci Ireny Sendlerowej” Anny Mieszkowskiej. Pomimo, że w swojej biografii
główna bohaterka jak tylko mogła umniejszała swoją rolę, to jednak trudno
przemilczeć dwa fakty. Po pierwsze postawa pani Ireny to przykład niezwykłego
heroizmu, a po drugie niespotykanej wrażliwości. Sendlerowa przecież nie raz
usłyszała od przyjaciół, że jest wojna i nie powinna ryzykować, lecz nie
potrafiła odwrócić oczu od maluchów, które dzięki niej, mają już swoje wnuki, a
może nawet prawnuki.
Dla mnie
osobiście niezwykle cenne są słowa pani Ireny, które stały się moim mottem:
Ludzie dzielą się na dobrych i złych. Narodowość, rasa, religia nie mają
znaczenia. Tylko to, jakim się jest człowiekiem.
*
Na wstępie
chciałabym przede wszystkim podziękować Paulince za zaproszenie do
współtworzenia wpisu na ten szczególny, dla nas kobiet, temat – Kochana, to dla
mnie ważne wyróżnienie, ślicznie dziękuję :***
A teraz
pozwolicie, że nawiążę do meritum. Kiedy tylko przeczytałam temat przewodni
wykreowanego przez Paulinę postu, odpowiedź właściwie nasunęła mi się sama, a
co chyba najważniejsze wzorca wcale nie musiałam szukać jakoś specjalnie
daleko.
Zatem, Kobieta,
którą cenię najbardziej to… moja Babcia Barbara. Tak po prostu.
Skarbnica
życiowej mądrości i niezwykłej wewnętrznej siły ukształtowanej przez lata
doświadczeń. Niezastąpione guru kulinarne, bo przecież nikt nie robi takiej
szarlotki, jak Ona. I w końcu Kobieta, która zawsze w pierwszej kolejności jest
nie dla siebie, lecz dla innych, z wypełnionym dobrocią sercem i dłońmi
bezinteresownie wyciągniętymi do drugiego człowieka. Kobieta kochająca, wbrew i
pomimo wszystko, choć z drugiej strony samodzielna i niezależna. Potrafiąca
zachować równowagę pomiędzy inwestowaniem w siebie, a dbaniem o bliskich,
którym dałaby gwiazdkę z nieba i jeszcze więcej, gdyby tylko posiadła taką moc.
Moja Babcia to
po prostu Fighterka, która miała odwagę wyciskać z życia garściami, niczym
sokowirówka sok z cytryny. Nie ma dla niej rzeczy niemożliwych, a frazes „nie da
się” nie istnieje. Niezależnie od sytuacji i życiowego przystanku wciąż pełna
energii, nieograniczonych pomysłów i niepohamowanej chęci robienia kolejnych
kroków naprzód zupełnie, jakby słońce i pęd, z jakim kręci się świat,
samoistnie ładowały jej akumulatory tak, że czasem trudno jest za nią nadążyć.
Nawet mnie.
Gdy byłam
dzieckiem była dla mnie przede wszystkim Babcią pełną ciepła, rozdającą
mnóstwo przytulasów i taką, która brała swoje kredki, a potem
ubarwiała nimi mój świat, by stawał się lepszy. Z biegiem czasu stała się
również inspiracją do bycia kimś więcej niż szarą jednostką pośród tłumu, do
spełniania marzeń i do ciągłego rozwijania się. Tym w jaki sposób żyje
udowodniła, że chcieć to tak naprawdę móc, że nie warto bać się nowych wyzwań,
niezależnie od tego, czy ma się dziesięć, czy sześćdziesiąt lat, a stanie w
miejscu to nic innego, jak samobójstwo dla intelektu.
Choć zdarza nam
się „zetrzeć”, to jest jedną z tych osób, z którymi nie boję się i lubię
rozmawiać na różne tematy, tym bardziej, że Babcia zawsze była kobietą
światową, podróże i wiedza z różnych dziedzin życia, to bez wątpienia jej
konik. I wiecie, co? To ona zaszczepiła we mnie miłość do książek, choć nigdy
specjalnie się o to nie starała.
Dała mi w życiu
bardzo wiele bezcennych momentów, wiele miłości i dobroci. Myślę, że o tym wie,
choć samo dziękuję, to zdecydowanie za mało. Dlatego chciałabym, żeby
była ze mnie dumna, jako wnuczki i kobiety. To najlepsze
podziękowanie, jakie mogę jej ofiarować i wyróżnienie dla mnie samej. Mam
nadzieję, że kiedyś mi się to uda.
Dzień
Kobiet to ważne pod wieloma względami święto, które obecnie obchodzone
jest już niemal na całym świecie. Ale to tylko jeden dzień, jedna data
upamiętniająca walkę kobiet w słusznej sprawie. Doceniajmy i szanujmy te, które
są w naszym życiu na co dzień. Wszystkie przecież toczymy swoje bitwy.
M.
*
Jest tyle osób,
których cenię za ich charakter, dobroć i podejście do drugiego człowieka.
Jednak na pytanie: Jaką Kobietę cenię najbardziej zawsze odpowiem tak samo:
moja mamę. Jak by nie patrząc, gdy by nie, ona dzisiaj nie było by tej
wypowiedzi. Gdyby nie ona nie miałabym wielu rzeczy, które dzisiaj mam. Chociaż
nie zawsze jej to mówię, podziwiam Ją za to, że potrafi nie łączyć swojej pracy
z naszym domem. Bardzo rzadko widzę ją sprawdzającą kartkówki czy sprawdziany w
domu. To mama nauczyła mnie pokory jakiej często wymaga od nas życie oraz
empatii, którą nauczyła mnie dzielić z innymi. Podziwiam ja za to, że ma do nas
tyle cierpliwości i spokoju. Z tym u nas w domu bywa niesyty różnie. Wiem, że
chociaż czasem bardzo się o mnie boi to pozwala mi na bardzo wiele. I co
najważniejsze kocha mnie taką jaka jestem i to właśnie dzięki niej każdego dnia
mogę być lepszą wersją siebie. Moja mama jest po prostu niepowtarzalna- drugiej
takiej nie znajdę nigdzie. I za to ją cenie i uważam za bohaterkę mojego życia.
*
Najcenniejsza kiedyś nie miała
znaczenia. Złorzeczyłam jej na każdym kroku, bo sama wiedziałam lepiej, nie
potrzebowałam jej mądrości, nie potrafiłam znieść ograniczeń, nie chciałam
uczyć się na cudzych błędach. Chciałam przeżyć życie po swojemu i spróbować
wszystkiego, choćbym miała tego żałować. Na złość, z przekory, ale i z
potrzeby, po prostu. On jednak była, zawsze; kiedy pierwszy raz pękło mi serce,
gdy nie potrafiłam spojrzeć sobie w oczy, kiedy tak bardzo pragnęłam, że byłam
gotowa oddać zbyt wiele. Była tuż obok, przy mnie, a ja nie rozumiałam, jak to
się działo, że wiedziała, chociaż trzymałam ją na dystans.
Kobieta, którą cenię najbardziej
zrezygnowała dla mnie ze swoich pragnień i z wolności. Chwilowo odłożyła na bok
potrzeby, odsunęła siebie, by stała się tym, kim jestem dzisiaj. Dogoniła
marzenia wiele lat później, w międzyczasie. Teraz przeżywa drugą młodość,
pokonuje siebie, ucieka ograniczeniom. Dziś jest najcenniejsza i wstyd mi, bo
kiedyś nie wiedziałam, że tyle dla mnie znaczy.
*
Kobieta, którą cenię najbardziej? To zależy. Każdą z osób, które są dla mnie w pewien sposób
autorytetem, cenię za indywidualne cechy. Nie mam kogoś, kogo stawiam na
piedestale w tej kwestii. Zebrałam jednak parę cudownych kobiet, które mogłabym
tutaj wymienić, w zależności od „grupy”, do których je przydzieliłam. Bardzo
szybko wyprowadziłam się z „gniazda” moich rodziców, zaledwie parę miesięcy po
ukończeniu osiemnastu lat. Wyjechałam na drugi koniec Polski, nie znając
zupełnie nikogo w nowym, wielkim świecie. Potrzebowałam takich ważnych
„punktów”, które stałyby się dla mnie odniesieniem, perfekcją, zbiorem
wszystkich cech, które podziwiam. To właśnie te cechy zadecydowały o moim
poniższym wyborze.
Kobieta, którą znam z literatury: Mary McGrory, królowa dziennikarstwa. Jest dla mnie
inspiracją, weną i nadzieją. Pokazała, że kobiety mają swoje prawa i mogą brać
czynny udział na scenie politycznej czy prywatnej. Jak sama powiedziała: „Bycie
reporterką w męskim świecie waszyngtońskiego dziennikarstwa lat czterdziestych
i pięćdziesiątych oznaczało protekcjonalne traktowanie lub wyłączenie poza
nawias albo obie te rzeczy naraz”, jednak nie poddawała się i uparcie dążyła do
celu.
Kobieta, którą cenię od zawsze: Oczywiście
na tym miejsce muszę (jakże inaczej) postawić moją mamę! A razem z nią
moją babcię. Te dwie kobiety, to olbrzymie pokłady miłości i wielkiego
serca. Niosą pomoc, w zamian nic nie żądając.
Kobieta, którą bardzo cenię, bo...:
•
Mama mojej
przyjaciółki – skarbnica olbrzymiej
wiedzy. Kobieta silna, waleczna i uparta. Imponuje mi zarówno swoją siłą jak i
charakterem. Poukładana, zorganizowana i jak zawsze porządna.
•
Paulina
(tak kochana, Ty) – cenię ją za to,
jaka jest. Ambitna, przyjacielska i żywiołowa. Zawsze wie jak pomóc, jak
wesprzeć czy co powiedzieć. Za to, że potrafi w życiu odnaleźć szczęście, nawet
w najbardziej pochmurne dni. Za jej olbrzymią miłość do męża, która daje
nadzieję, że prawdziwe uczucia istnieją.
•
Magda (Save
the magic moments) oraz Kasia (YellowPear) –
to może być małe zaskoczenie, bo rzadko potrafię przyznać, że ktoś mnie
inspiruję, że kogoś podziwiam czy chciałabym naśladować. Jednak w tym przypadku
nie mogłam pominąć tych dwóch wyjątkowych kobiet. Powiem tak: Jak będę mieć
kiedyś rodzinę, to chciałabym być taka jak Kasia i Magda. Rodzinna, oddana,
pełna ciepła i serdeczności. Chciałabym być taką matką i żoną. Odkąd je
poznałam, stały się moim duchowym napędem. W życiu zabrakło mi takich
prawdziwych wzorów, więc jak tylko odnalazłam je w internecie – złapałam i nie
chcę puścić.
*
Niewątpliwie na pierwszym miejscu
jest to moja mama. Dlaczego właśnie ona? Ponieważ dała mi najpiękniejszy dar ,
dar zwany życiem. Nie byłoby mnie dzisiaj tutaj, nie pisałabym tego wpisu,
gdyby nie ona (no i tata). To mama od maleńkiego wkładała wiele pracy w
wychowanie mnie i mojego brata, byśmy wyrośli na mądrych i inteligentnych
ludzi. Dziękuję, proszę, przepraszam –
nie wstydzę się tego wypowiadać, gdyż to właśnie maniery, które miałam wpajane
od dawien dawna. Mama to nie tylko mama, to również najlepsza przyjaciółka, z
którą mogę porozmawiać na każdy temat. I choć bywało, że w przeszłości
niejednokrotnie zaszłam jej za skórę, to zawsze potrafiła mi wybaczyć. Cenię ją
za wszystkie rady, których mi udzieliła, za to, że miała niezliczone pokłady
cierpliwości dla mnie, a przede wszystkim za to, że jest.
Cenię również moje przyjaciółki
(Beata K., Magda H., Ola Sz., Claudia S., Patrycja K., Marta K.) za to, że
zawsze mogę na nie liczyć, za to, że zawsze mnie wysłuchają, gdy zachodzi taka
potrzeba. Przyjaźń to coś niezwykle pięknego i cennego, co zawsze powinno się
pielęgnować. Przyjaciółki to nie tylko moje przyjaciółki, one są również niczym
moje siostry, których nie mam (brat to nie to samo). To osoby na które zawsze
mogę liczyć i które zawsze mogą liczyć na mnie. To wspólnie spędzane chwile, to
pisanie listów, to wiele godzin wspólnych rozmów. Cenię je za to, że potrafią
wytrzymać z taką diablicą jak ja ;) Dziękuję Wam Kochane za to, że jesteście.
*
Gdy Paulina
zaprosiła mnie do udziału w tym wpisie (za co jej bardzo dziękuję!), w głowie
miałam gotową odpowiedź: mama. Jednak z czasem, zaczęły pojawiać się kolejne
osoby – babcia i przyjaciółki. W chwili, gdy miałam wskazać, którą z nich cenię
najbardziej, nie potrafię tego zrobić. Mama, podobnie jak dla wielu z Was, jest
dla mnie wyjątkową osobą. Wiem, że cokolwiek by się nie działo w moim życiu,
ona zawsze będzie po mojej stronie. Cenię jej cierpliwość, bo sama należę do
osób, które najpierw robią, a dopiero później rozmyślają nad tym. Podziwiam ją
za spokój, z którym przyjmuje każde moje wzburzenie. Odkąd zaczęłam studia w
domu jestem gościem, jednak właśnie to sprawiło, że zaczęłam doceniać wszystko
to, co mama dla mnie robi, począwszy od tych wielkich rzeczy, skończywszy na
drobnostkach.
Jednak nie tylko
ją cenię. W gronie tych osób znajduje się moja babcia, która zaszczepiła we
mnie pewne ideały. Gdy miałam kilka lat, poświęcała swój wolny czas, którego
nie miała za wiele, na zabawy ze mną. To właśnie ona opiekowała się mną, kiedy
moi rodzice pracowali, ona uczyła mnie podstawowych rzeczy, takich jak
czytanie, czy pisanie. Nie sposób o tym zapomnieć, dlatego przy każdej
nadarzającej się okazji odwiedzam ją.
W gronie kobiet,
które cenię znajdują się również moje przyjaciółki. Każda z nich jest inna,
każda wnosi coś od siebie i pomimo różnic, które istnieją między nami wiem, że
zawsze mogę na nie liczyć. Wspierają, a nawet gdy się kłócimy, nie potrafimy
długo wytrzymać bez rozmów. O każdej z nich mogłabym napisać wiele, jednak
wiem, że słowa nie oddadzą tego, jak bardzo je cenię.
Jak widzicie,
kobiet, które cenię jest więcej niż jedna. Każda z nich jest osobą z krwi i
kości i zdaję sobie sprawę z tego, że w chwili zwątpienia zawsze mogę liczyć na
ich wsparcie i dobrą radę, za co im bardzo dziękuję!
*
5 lat temu odeszła moja ukochana
Babcia. Umarła tak jak żyła, w ciszy i spokoju, a mój świat rozpadł się na
milion drobnych kawałków. Była niezwykłą kobietą, ciepłą, z sercem pełnym
miłości. Miłości, którą potrafiła obdarować wszystkich wokół siebie. Kiedy
byłam małą dziewczynką, spędzałyśmy razem mnóstwo czasu – pamiętam pyszne
śniadania, uśmiech, który witał mnie każdego poranka, mocny uścisk i delikatne
głaskanie po głowie. Mijały lata, a Babcia ciągle przy mnie trwała. Była
znakomitą obserwatorką, nigdy nic Jej nie umknęło. Zauważała każdy gorszy
moment, każdą ciężką chwilę czy ogromny problem. Wspierała dobrym słowem,
ciepłą herbatą, mlekiem z miodem i młodym uśmiechem. Podczas moich częstych
chorób to właśnie Babcia czuwała nade mną i dbała, bym brała wszystkie leki.
Może wydać się to prozaiczne, ale takie momenty uświadamiały mi, że mam Kogoś,
kto zawsze będzie po mojej stronie, wytłumaczy, zrozumie i przytuli. Kto nie
zapomni i nie da mnie skrzywdzić. Była niezwykła. Była siłą – ogromną i niepokonaną.
Zachwycała uporem, wiarą w ludzi i umiejętnością przebaczania. To właśnie
dzięki Niej jestem taka, jaka jestem. Nauczyła mnie wszystkiego, czego tylko
może nauczyć człowiek, który kocha. A kochała mocno, cierpliwie, bezgranicznie
i bezinteresownie. Pamiętam Jej oczy,
delikatnie siwe włosy i czuję zapach Jej fartucha, na którym kładłam swoją
głowę jako dziecko, nastolatka, studentka, mężatka, a w końcu matka. Moje córki
też pamiętają. Żałuję, że nie było Jej dane przytulić mojego Synka, wziąć go na
ręce, uśmiechnąć się do Niego… Gdy umierała, była spokojna. Przeżyła ponad 90
lat, będąc dobrą, kochającą i wspaniałą Kobietą. Kobietą,
którą ceniłam i cenię najbardziej na świecie.
*
A jeśli jesteście ciekawi, kogo ja
najbardziej cenię - odsyłam do zeszłorocznego postu KLIK. Wpis troszeczkę z
przymrużeniem oka ;)
A ja moje anielice i diablice życzę, abyście nadal były dumne ze swej kobiecości ;) Jesteście wielkie!
Dziękuję za zaproszenie! To był dla mnie bardzo ważny wpis, zwłaszcza, że bardzo się go bałam. Spędziłam prawie miesiąc nad moimi wątpliwościami, bo najbardziej bałam się wyróżnić. Wiedziałam, że powinnam napisać o mamie, o babci, jednak... jakoś nie mogłam się do tego przemóc, nie mogłam ich wymienić. Dlatego mam nadzieję, że nikt źle nie odbierze moich słów i nie pomyśli, że jestem niewdzięczna do swoich rodziców, którym wiem, że dużo zawdzięczam czy coś w tym stylu :)
OdpowiedzUsuńJeszcze raz dziękuję, Kochana moja! :*
To ja dziękuję Ci za wsparcie, którym mnie obdarzasz ;) zawsze i wszędzie <3
UsuńDziękuję, że mogłam wystąpić wśród tylu wspaniałych kobiet!:)
OdpowiedzUsuńPoruszyła mnie odpowiedz "z książka do łóżka", która zwróciła uwagę na inne blogerki. Wow! Ja rownież cenie Kasie i Madzię, wiec doskonale rozumiem ten opis.:)
Ja dziękuję, że znalazłaś czas i chęci ;) dziękuję <3
UsuńŚwietny wpis! Brawo dziewczyny!
OdpowiedzUsuńWszystkie kobiety opisane w tym poście zasługują na ogromny szacunek. Nic tylko się od nich uczyć :)
Właśnie tak <3
UsuńWspaniały i niezwykle ciepły, a dodatkowo megamotywujący dla wszystkich wpis :) Pięknie to napisałyście. Cudo!
OdpowiedzUsuńDziękuję, Paulinko, za zaproszenie do tego projektu. Powiem Ci, że to było wielkie wyzwanie :P
Dziękuję, że znalazłaś czas Kochana ;)
UsuńCudowny, wzruszający i bardzo emocjonalny wpis :) Dziewczyny gratuluję odwagi, by pisać tak prosto z serca <3
OdpowiedzUsuńPaulinko, raz jeszcze, Kochana, dziękuję za zaproszenie :*
A ja za całe wsparcie Madziulka <3 każdego dnia :*
UsuńNie musisz, to dla mnie sama radość :*
UsuńBardzo pozytywnie i przyjemnie :) Uśmiech sam sie pojawia!
OdpowiedzUsuńWłaśnie ;)
UsuńDziękuję za zaproszenie. Bardzo mi miło :* Piękne wypowiedzi zebrałaś <3
OdpowiedzUsuńDziękuję za przyjęcie zaproszenia <3
UsuńDziękuję za zaproszenie :) Wyszło to wspaniale :>
OdpowiedzUsuńDziękuję Kochana za przyjęcie zaproszenia i znalezienie czasu oraz chęci <3
UsuńPaulina! Bardzo serdecznie dziękuję Ci za zaproszenie. Wśród tylu wspaniałych kobiet i ja mogłam opowiedzieć swoją historię :) To nie było łatwe zadanie, a łzy które pojawiły się w moich oczach, kiedy pisałam o Babci, były oczyszczające i takie dobre. Dziękuję :)
OdpowiedzUsuńDziewczyny! Jesteście Wielkie, siłą swojej miłości, oddania, ciepła, które czuć w każdym słowie Waszych tekstów. To ogromna przyjemność czytać o Kobietach, które cenicie :)
Klaudia! Kochana! Dziękuję :) Za tyle dobrych myśli, które mi dzisiaj przekazałaś, za te wszystkie pozytywne uczucia... Uśmiecham się do Ciebie ciepło i serdecznie. Z całego serca :D
Dziękuję Kasiunia <3 że dałaś radę mimo nawalającego kompa :* uwielbiam Cię <3
UsuńOjeju, nie spodziewałam się takiego postu. Bardzo ciekawy, długi i taki no wiesz, dający do myślenia!
OdpowiedzUsuńDla mnie najważniejsza zawsze będzie mama. To mój wielki motywator :D chciałabym być jak ona.
pozdrawiam i zapraszam do mnie na nowy post.
polecam-goodbook.blogspot.com
Dziękuję za miłe słowa :*
UsuńDziękuję za zaproszenie! :D
OdpowiedzUsuńCudowny post wyszedł <3
Wszystkiego Najlepszego ;*
Zabookowany świat Pauli
To ja dziękuję <3
UsuńKobiety są naprawdę wspaniałe, mnóstwo mocy i sił w nas drzemie. :)
OdpowiedzUsuńW życiu spotkałam kilka kobiet, które stały się dla mnie prawdziwymi autorytetami, kształtowały moje życie, jestem im bardzo za to wdzięczna. :)
Bookendorfina
Pięknie to ujęłaś <3
UsuńPaulinko, dziękuję, że mogłam wziąć udział w tym wpisie ;)
OdpowiedzUsuńWyszedł cudownie ;) <3
To ja dziękuję za cudowne wywiązanie się <3 za to, że znalazłaś czas i chęci :*
UsuńPaulina,
OdpowiedzUsuńDziękuję, że mogłam być częścią tak wspaniałego postu. Wszystkie wypowiedzi czyta się z zapartym tchem. Wszystko tworzy, piękną niezapomnianą całość.
Buziaki Dziewczyny
Ja też bardzo dziękuję < 3
Usuń