4.6.23

Kristin Hannah, Powrót do domu






Być może po prostu przeczytałam zbyt wiele książek Kristin Hannah i „Powrót do domu” to przejmująca, ale bardzo przewidywalna historia, która ostatecznie nie była całkiem realistyczna. 


„Życie prywatne światowej sławy lekarki Madelaine Hillyard dalekie jest od ideału. Kochająca, lecz przepracowana samotna matka nieustannie kłóci się z nastoletnią córką. Lina desperacko stara się odnaleźć ojca, który odszedł przed jej narodzeniem.


Czy konfrontacja z bólem i ranami z przeszłości jest konieczna? W dodatku życie Madelaine komplikują tak od siebie różni bracia DeMarco. Podczas gdy ksiądz Francis DeMarco zawsze jest gotów podać jej pomocną dłoń, to jego brat Angel już dawno przyjął rolę niegrzecznego chłopca. Skrzywdził Madelaine, lecz teraz, gdy sam potrzebuje ratunku, znów pojawia się w jej życiu i oczekuje wsparcia. Lecz czy pomoc potrzebującemu to jej obowiązek? I czy skrzywdzona musi pragnąć pojednania?”


Mogłabym przymknąć oko na zbieg okoliczności, kiedy Angel wylądował w szpitalu, w którym pracuje Maddy. Działy się jednak dziwniejsze rzeczy.Nie chcę zdradzać zbyt wiele, ale każdy, kto ma mózg, prawdopodobnie odgadnie niektóre wydarzenia, które będą miały miejsce. Przez co trudno było naprawdę kupić resztę historii. Dodajmy do tego stereotyp hollywoodzkiego złego chłopca, który zmienia życie i ponownie musi przemyśleć wszystko, co zrobił.

Hannah wykonuje świetną robotę z niektórymi aspektami historii. Przedstawienie osoby, która przeżyła przeszczep jest wspaniałe i nasuwa pytanie o nasze dusze i to, co jest odciśnięte w samych komórkach naszych ciał. Czy serce jest tylko organem, czy też niesie cząstkę nas, gdziekolwiek się uda? Czy to samo można powiedzieć o jakimkolwiek innym organie? Ta część historii moim zdaniem była bardzo dobrze zrobiona. Podobało mi się również fragment o kryzysie wiary Francisa. 

Postacie są dobre, ale nie ma prawdziwych niespodzianek. Francis jest prawdopodobnie najbardziej interesującym z całej grupy, a Hannah wydaje się chcieć, aby był bardziej w tle, ale on wciąż pojawia się na pierwszym planie. Jeśli chodzi o pozostałą trójkę, ich historia jest przewidywalna na tak wiele sposobów, co sprawiło, że było to trochę rozczarowujące. Nie byli postaciami, do których chciałabym wrócić dziesięć lat później i zobaczyć, jak to wszystko się potoczyło. 

Chociaż lektura mi się podobała to nie była książka, którą uważam za tak przekonującą, żeby jej nie przegapić. Zdecydowanie bardziej polecam „Nocną drogę”. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Pięknie dziękuję za każdy komentarz. Moje opinie są całkowicie subiektywne, więc jeśli nie zgadzasz się ze mną, jak najbardziej to szanuję.
Zapraszam na mój instagram @readingmylove ;)