Damian Dibben, Mam na imię jutro
Wyd. Albatros
Są dwie rzeczy, które sprawiają, że narrator książki jest jednym z najbardziej niezwykłych, jakie kiedykolwiek spotkałam. Po pierwsze, ma ponad dwieście lat. Po drugie, jest psem. Po rozstaniu ze swoim mistrzem narrator spędził dwa wieki, cierpliwie siedząc przed kościołem w Wenecji, gdzie się rozstali.
Nie ma wątpliwości, że pewnego dnia znów się spotkają, więc posłusznie siada przy drzwiach i czeka. Pewnego dnia w 1815 roku dostrzega człowieka... i wyrusza w pościg, pewien, że to jest wskazówka, która doprowadzi go do jego pana.
Książka ta natychmiast rodzi pytania, na które prędzej czy później poznamy odpowiedzi. Ich przygody prowadzą z XVII-wiecznego Londynu na dwór Wersalu i pole bitwy pod Waterloo, a po drodze spotykają królów i królowe, słynnych poetów i muzyków oraz wielkich dowódców wojskowych.
Podoba mi się pomysł pisania z punktu widzenia psiego narratora. Pies jest prawdziwym psem, mimo pozornej nieśmiertelności – nie jest magicznym, gadającym psem i choć słucha i relacjonuje toczące się wokół niego ludzkie rozmowy, sam nie może w nich uczestniczyć. Z drugiej strony jest tak inteligentny, a jego wewnętrzne procesy myślowe i logika są tak ludzkie, że były chwile, kiedy prawie zapominałam, że jest zwierzęciem.
.
.
.
.
Macie w planach ? :)
.
.
.
.
#pies #dog #mamaczyta #bookworm #littlebookworm #dzieciństwo #maluszek #jestemmamą #czytamwszędzie #mojewszystko #czytambolubie #bookstagrampl #booknow
#booksbooksbooks #czytaniejestfajne
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pięknie dziękuję za każdy komentarz. Moje opinie są całkowicie subiektywne, więc jeśli nie zgadzasz się ze mną, jak najbardziej to szanuję.
Zapraszam na mój instagram @readingmylove ;)